14.09.2018

Paliwo na rewanż

Warszawa, 14 września

W towarzyskim meczu z Immingham Town FC próbowaliśmy przekonać rywali, że lepiej radzimy sobie z piłką i warto pić polskie soki. Gdy zobaczyli jak gramy na takim „paliwie”, uwierzyli #PijPolskieSoki

Zdopingowani witaminami zdołaliśmy zrewanżować się za bolesną porażkę i wygraliśmy 4:3. Mobilizowaliśmy się na mecz ze Szkotami, a tu niespodzianka. – To nie Szkoci. To ci Anglicy, co z nimi przegraliśmy rok temu – wyjaśniali uczestnicy ubiegłorocznej potyczki. – We played them last year – to z kolei przewijało się w rozmowach rywali, gdy przez moment dzieliliśmy szatnię i robiliśmy pamiątkowe zdjęcia na boisku.

Rywale przyjechali na boisko Marymontu bez żadnych zmian, co – przy wysokiej frekwencji w naszych szeregach – dawało nam pewną przewagę. Trener Piotr Czachowski postawił na taktykę z wahadłowymi, co w ostatnich
spotkaniach dawało przyzwoite efekty.
Początek należał do wyspiarzy, którzy mocno na nas „usiedli” i zagrali wysoko. Nieźle utrzymywali się przy piłce, zmieniali strony, byli ruchliwi i tym sprawiali kłopoty. Szybko zaczęli dochodzić też do groźnych sytuacji.  Dwa razy Paweł Sikora musiał wyręczyć naszego bramkarza. Gdy coraz bardziej „pachniało” golem dla przeciwników, sprawy w swoje nogi wziął Filip Surma. Jego strzał z krawędzi pola karnego nie był mocny, ale sprytny i bardzo precyzyjny. W ten sposób rozpoczęliśmy układanie gry po swojemu. Na 2:0 z rzutu karnego podwyższył Marcin Pawłowski, który zrehabilitował się za pudło w Pucharze Polski.
Na drugą połowę wyszliśmy w zmienionym składzie i najwyraźniej z poczuciem, że nic nam się tu już nie może stać i ta postawa została przez podrażnionych wynikiem Anglików wykorzystana. Szybko zrobiło się 2:3 po typowych dla nas błędach indywidualnych. Często w naszych meczach dochodzi do takiego efektu deja vu. Być może gramy w Matriksie, co byłoby przewrotne, ale i zabawne.
Po zimnym prysznicu wzięliśmy się do roboty. Jednocześnie brak zmian u Anglików w końcu dał im się we znaki.
W ofensywie znakomicie radził sobie Jacek Kowalski, który przed przerwą uratował zwichnięty palec Adama Gilarskiego. „Nowodworski joker” przywiózł z wakacji  kilku dobrych kilogramów obywatela mniej. W „Misiu” zapłaciłby mandat, ale na boisku to procentuje. Jacek harował w pressingu, walczył, jak zawsze bardzo się starał i otrzymał za to nagrodę, kiedy potężnym strzałem po poprzeczkę z kilku metrów zamknął akcję Krzysztofa
Marciniaka na 3:3.  Później asystował przy zwycięskim golu naszego Gennaro Gattuso, czyli Michała Kocięby, który zdecydowanie poprawił sobie humor po wcześniejszym samobóju.
Wszystkiemu przyglądał się z boku Radosław Pyffel. „Chińczyk” szykuje się na wielki powrót do kadry po latach „prezesowania”.
Reprezentacja Dziennikarzy – Immingham Town FC 4:3 (2:0).
Reprezentacja Dziennikarzy: Lisiewicz – Gilarski, Szustak, Sikora –  Gołos, Marciniak, Surma, Olbrycht, Kruk – Pawłowski, Kwiatkowski oraz Kocięba, Tuzimek, Błoński, Romer, Kowalski, Dawidek, Jakoniuk i Olkowicz.

/pk/