06.03.2010

DZIEŃ 8. Tajlandia

6 marca (sobota)

Zaledwie dobę po wygranej w Kambodży znowu wyszliśmy na boisko. Koło Pattai – znanej z kobiecego turnieju tenisowego (gdzie 2 lata temu tryumfowała Agnieszka Radwańska) – pokonaliśmy zespół Europejczyków – nauczycieli angielskiego 6:2.

Zagraliśmy na terenie nowoczesnego ośrodka sportowego Horseshoe Point. Mecz na równej trawiastej nawierzchni był wspaniałą odmianą po kambodżańskich wykopkach. Kończyliśmy przy świetle jupiterów.

Tym razem trener postawił w bramce na Kwiatka. Kowal wystąpił w polu. W pierwszym składzie pojawili się też: Lepa, Brzozowski, Gilarski i Romer na obronie, w środku – Sak, Tuzimek i Sołdan, z przodu – Wierzbicki, Olbrycht i Hirsch.

Sprawdziła się taktyka trenera Jagody, który postawił na ofensywne wejścia stoperów i stałe fragmenty gry. Dwie bramki padły po wrzutach z autu, jeden bezpośrednio z wolnego.

Do przerwy prowadziliśmy 2-0. Gospodarze przyznali po meczu, że cieszyli się z takiego wyniku. Myśleli, że po przerwie zabraknie nam sił. Nie doczekali się naszej słabości, ale wzmacniani systematycznie przez zawodników klubu Pattaya City, który grał mecz w półzawodowej lidze przed nami, na początku drugiej połowy byli najgroźniejsi. Uspokoiły ich dwa trafienia „Hirsza”.

 Brytyjczycy mogli zaimponować zaangażowaniem. Nawet gdy wysoko przegrywali głośnymi okrzykami mobilizowali się do wysiłku. Nie odpuszczali na boisku, ale po meczu z każdym można było spokojnie porozmawiać. Tego możemy się od nich uczyć.

Bramki: 1-0 Gilarski (głową), 2-0 Pyffel, 3-0 Hirsch, 4-0 Hirsch (z wolnego), 5-1 Sikora, 6-1 Olbrycht.

/spa/