Globetrotters z Hiszpanii
Warszawa, 30 maja (piątek)
Ostatnie dni upłynęły pod znakiem starć hiszpańskich drużyn na polskich stadionach. Najpierw we Wrocławiu gościł Real Betis Sewilla, który przyjechał zmierzyć się z Chelsea Londyn w finale Ligi Konferencji. A już dwa dni później na bocznym boisku stadionu Legii Warszawa zmierzyliśmy się z drużyną z Majorki (CAS FRARES AD). Hiszpanie, lokalna reprezentacja branży budowlanej, niczym Harlem Globetrotters podróżują po świecie i rzucają rękawicę lokalnym drużynom – w Warszawie padło na nas. Podjęliśmy wyzwanie i umówiliśmy się na dwumecz, najpierw na dużym boisku po 11, a kolejnego dnia na „Orliku” po 7.
Przebieg pierwszego spotkania od początku mieliśmy pod kontrolą – w dużej mierze dlatego, że był to jeden z nielicznych przypadków rywalizacji, kiedy średnia wieku drużyny przeciwników była wyższa niż nasza. Spokojnie rozgrywaliśmy piłkę i graliśmy na zmęczenie rywali. Po jednej z takich akcji Filip Chmiel posłał długą piłkę z prawego skrzydła w kierunku Janka Błońskiego, który wyprzedził obrońcę, zagrał nad bramkarzem i z najbliższej odległości dopełnił formalności.
Kolejne ataki nie były tak skuteczne – Michał Kocięba ostemplował poprzeczkę, a Patryk Bieńkowski najpierw trafił w bramkarza, zaś jego dobitka przeleciała nad bramką. W drugiej połowie przeciwnicy wyprowadzili kilka kontrataków, które też nie przyniosły efektów w postaci goli. Aż wreszcie, niecałe 10 minut przed końcem, Hiszpanie ponowili natarcie prawą stroną i posłali dośrodkowanie na czwarty metr – napastnik wykorzystał nieporozumienie bramkarza z obrońcami i z najbliższej odległości wpakował ją do siatki.
Do końca zostało kilka chwil i blisko było sprawdzenia się starego piłkarskiego porzekadła, że niewykorzystane sytuacje się mszczą. Wtedy jednak na jeszcze jeden sprint po prawym skrzydle zdobył się Janek Błoński, wyłuskał piłkę od obrońcy i wbiegł w pole karne, gdzie został sfaulowany przez jednego z wracających defensorów. Decyzja nie mogła być inna – rzut karny, który na bramkę pewnie zamienił Marcin Pawłowski.
To jednak nie był koniec emocji. Hiszpanie znów musieli gonić wynik, co przy dodatkowym zmęczeniu graniem w pełnym słońcu zostawiało nam dużo przestrzeni do jeszcze jednej kontry. Po szybkim ataku piłkę w polu karnym otrzymał Marek Skalski i skierował ją w stronę bramki, skąd w ostatniej chwili wybił ją majorski obrońca. Niestety dla rywali, mimo podwórkowego charakteru meczu, nie obowiązywała zasada „ostatni broni”, więc interwencja ręką skończyła się jeszcze jednym rzutem karnym. Szansę na podwyższenie wyniku i zamknięcie spotkanie miał Mariusz Walkiewicz, ale jego intencje odczytał bramkarz przeciwników i w dobrym stylu obronił jedenastkę. Na więcej zwrotów akcji nie starczyło już czasu i po emocjonującej końcówce, tak jak ich rodacy z Sewilli, Hiszpanie z Majorki musieli przełknąć gorycz porażki.
RD – CAS FRARES AD Majorka (Hiszpania) 2:1. Gole: J. Błoński i M. Pawłowski (karny)
RD: Szuba – Olkowicz, Lepa, Kocięba – Chmiel, Bieńkowski, Pawłowski, Papierz, Cieślik – Jan Błoński, Olbrycht oraz Robert Błoński, Walkiewicz, Sołdan, Lutostański, Tuzimek i Skalski
/jb/