05.02.2011

Arabskie Las Vegas

24 stycznia (poniedziałek), Dubaj

Klimatyzowane przystanki autobusowe, dziesiątki drapaczy chmur i setki dźwigów na placach budowy. Dubaj to arabskie Las Vegas, ale bez alkoholu i hazardu. Po drodze na Filipiny zatrzymaliśmy się w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.

Miasto przypomina plan filmowy. Wydało nam się sztuczne, puste, ale imponujące. Obfotografowaliśmy najwyższy budynek świata (Burj Khalifa) i słynny „Żagiel” (Burj al-Arab). Byliśmy na sztucznej wyspie w kształcie palmy (Palma Jumeirah) przy hotelu Atlantis. Widzieliśmy gigantyczne akwarium w Dubai Mall. Przed tym największym centrum handlowym świata podziwialiśmy tańczące fontanny.

Liczyliśmy na mecz z miejscowymi dziennikarzami sportowymi, niestety, jak się okazało większość wyjechała do Kataru relacjonować turniej o Puchar Azji. Piłkarze Emiratów nie zdobyli bramki i nie wyszli z grupy. Zremisowali z Koreą Północną (0:0), przegrali z Irakiem (0:1) i z Iranem (0:3). – No striker – no goal. Nie dajemy paszportów obcokrajowcom jak Katarczycy – tłumaczył nam niepowodzenie w mistrzostwach kontynentu sekretarz generalny miejscowego PZPN (UAE FA). Yousef Abdullah, który oprowadzał nas po siedzibie związku, pamiętał Janusza Wójcika. Nie wspomniał o Antonim Piechniczku, który w oficjalnym folderze federacji jest przedstawiony jako Chorwat (sic!).

Kilka razy usłyszeliśmy, że w Emiratach pieniądze nie są problemem. Sekretarz bez zahamowań opowiadał o gaży piłkarza roku 2006 Fabio Cannavaro, który za 2 miliony euro rocznie (bez podatku), wybrał się na sportową emeryturę właśnie do Dubaju.

Każdy krok naszej wizyty dokumentowali dwaj miejscowi fotoreporterzy. Efekty ich pracy można zobaczyć na oficjalnej stronie federacji.

Wieczorem gospodarze sprawili nam miłą niespodziankę i zorganizowali rejs statkiem po Dubai Creek.

/spa/