Zrobili z nas Fronczewskich (wideo)

Warszawa, 23 września (środa)

Oni chyba wszyscy poszaleli. Fronczewskiego chcą ze mnie zrobić. Tu mnie Janek do filmu namówił…” – narzeka w kultowej polskiej komedii „Miś” Ryszard Ochódzki, prezes klubu Tęcza (w niezapomnianej roli fantastyczny Stanisław Tym). W przedostatnią środę września poczuliśmy się trochę jak aktorzy. Było śmiesznie, było poważnie, było naturalnie, było miło. Zamiast dwugodzinnych zajęć nagrywaliśmy profesjonalną reklamówkę. Nie obyło się bez paru efektów specjalnych, ale wszystko zobaczycie w filmie.

Na szczęście nie trzeba było robić zbyt wielu dubli, ponieważ graliśmy… przede wszystkim siebie, czyli grupę dobrych kolegów z przeróżnych redakcji grających w piłkę. Andrzej Twarowski komentował nasze poczynania, reporter Filip Surma przeprowadzał wywiad z trenerem Piotrem Czachowskim, „czarnym charakterem” naszej produkcji był Krzysiek Marciniak, który… biegał z gwizdkiem – nazwisko zobowiązuje. Marcin Lepa wykonał akcję po której mieliśmy rzut wolny wykonany przez Roberta Błońskiego na bramkę strzeżoną przez Grześka Jędrzejewskiego.

Wszystko to cierpliwie rejestrowała, ustawiała, pilnowała, objaśniała ekipa „Łączy nas Piłka”. Efekty niebawem. Zaliczyliśmy krótki, filmowy epizod, a teraz wracamy do tego, co kręci nas najbardziej, czyli futbolu.

Zobacz „making of” naszego spotu promocyjnego

/rb/

Ligowy falstart

Warszawa, 21 września (poniedziałek)

W debiucie w lidze biznesu, rozgrywanej na bocznych boiskach Legii Warszawa przy ul. Łazienkowskiej (Legia Biznes Cup, jesień 2020) ponieśliśmy dotkliwą porażkę 0:6 (0:2). Przeciwnicy, zespół Alpha Vision, przewyższali nas przede wszystkim szybkością rozgrywania akcji. W pierwszej połowie nawiązaliśmy walkę, a w przerwie mieliśmy jeszcze nadzieję na odwrócenie wyniku. W miarę upływu czasu opadaliśmy jednak z sił, a przewaga rywali rosła. 

Następna kolejka już za tydzień. 


Reprezentacja Dziennikarzy – Alpha Vision 0:6 (0:2). RD: Kiryluk – Lepa, Marciniak, Furjan, Pawłowski, Papierz oraz Kocięba, Mozyrko, Olkowicz, Walkiewicz.

/mw/

Przyjaciele AMP Futbolu

Warszawa, 20 września (niedziela)

Kolejny raz mieliśmy okazję wystąpić w meczu gwiazd podczas AMP Futbol Cup.

Rozpierała nas pozytywna energia (wpływ pięknej pogody?), którą zamierzaliśmy spożytkować na boisku. Najmocniejsze wejście do szatni miał Michał Kocięba, który przywitał nas śpiewająco: „Gdzie są moi przyjaciele? ” Sam Grzegorz z Ciechowa byłby dumny z tego wykonania.

Zadania trenera przejął Mario Walkiewicz. Nie wiedzieliśmy czego możemy się spodziewać po rywalach, dlatego rozpoczęliśmy defensywniej: Gabor w bramce, Olo z Mariem jako dwójka stoperów, przed nimi (od lewej) Łukasz Matusik, Kociu, Pepper oraz Piotrek Gołos i na szpicy Maciek Kruk. Nasz napastnik w ubiegłym roku zdobył 3 bramki. W drużynie przeciwnej kilka mocnych nazwisk: Jacek Bednarz, Dariusz Dźwigała, Robert Podoliński czy też Rafał Maserak.

Do przerwy prowadziliśmy 2:0. Nie podłamała nas kontaktowa bramka rywali i odpowiedzieliśmy golem na 3:1. Przeciwnicy znowu „złapali kontakt”, ale przetrwaliśmy najgorsze i zdążyliśmy przed końcem jeszcze raz pokonać bramkarza.

Zwycięstwo cieszy zawsze, ale to cieszyło nas szczególnie, bo było pierwsze na AMP Futbol Cup.

Turniej AMP Futbol Cup jest organizowany od 2014 roku i jest to jedna z największych na świecie imprez dla zawodników po jednostronnej amputacji. W tym roku ze względu na pandemie turniej odbył się w okrojonym składzie. Polska rozegrała cztery spotkania z drużyną Azerbejdżanu, czterokrotnie pokonując rywali.

Równo za rok Kraków zorganizuje AMP Futbolowe Mistrzostwa  Europy. Mecz otwarcia i finał odbędą się na stadionie Cracovii.

Reprezentacja Dziennikarzy – Przyjaciele AMP Futbolu  4:2. Gole: Kruk 2, Gołos i Papierz

RD: Grzegorz Jędrzejewski, Daniel Olkowicz, Mariusz Walkiewicz, Łukasz Matusik, Michał Kocięba, Marcin Papierz, Piotr Gołos, Maciej Kruk i Bartłomiej Dawidek.

/łm/

Pożyteczny sprawdzian przed ligą

Warszawa 16 września (środa)

Najlepsze ligi niedawno wznowiły (Anglia, Francja, Hiszpania) lub niedługo wznowią (Niemcy, Włochy) rozgrywki. My również szykujemy się do sezonu ligowego, dlatego z radością przyjęliśmy zaproszenie do udziału w turnieju „Ligowiec 35+ Cup”. Ograniczenie wiekowe nie wpłynęło znacząco na nasz skład, ponieważ na palcach jednej ręki możemy policzyć w drużynie zawodników „35 minus” (urodzonych po 1 stycznia 1986 r.).


W turnieju wzięło udział 6 drużyn, mecze rozgrywane były systemem każdy z każdym, po 15 minut, bez przerwy. W pierwszym spotkaniu zmierzyliśmy się z drużyną Lobster House Oldboys, która okazała się najsłabsza w końcowej klasyfikacji. Po trudnym meczu wygraliśmy 1:0 (bramka Maćka Boneckiego), ale od razu uwidoczniły się problemy, z którymi borykaliśmy się przez całe zawody. Wyraźna przewaga umiejętności piłkarskich nie przekładała się na wynik i efekty bramkowe. Graliśmy dobrze w obronie i środku pola, ale za wolno rozgrywaliśmy piłkę. Z trudem kreowaliśmy sytuacje bramkowe, a tych nielicznych, które udało się stworzyć, nie potrafiliśmy wykorzystać.

 
W kolejnym meczu, po ciężkiej walce, zremisowaliśmy 0:0 z Oldboys Warszawa, którzy tydzień wcześniej wygrali pierwszą edycję turnieju. Ponownie posiadaliśmy przewagę, ale nie potrafiliśmy jej udokumentować. Podobnie w kolejnym meczu, w którym prowadziliśmy grę i przez całe spotkanie nie dopuściliśmy przeciwników z Sagity Warszawa (ostatecznie zwycięzca turnieju) do klarownych sytuacji. Nasz bramkarz, Tomek Kiryluk musiał interweniować tylko po strzałach z dystansu. Niestety, 15 sekund przed końcem chwilowy brak koncentracji i błędy w ustawieniu doprowadziły do utraty bramki (samobójczej) i porażki 0:1, jedynej w turnieju. 

W tym momencie było już wiadomo, że turnieju nie wygramy, więc skupiliśmy się na śledzeniu pucharowej potyczki Lecha Poznań w Lidze Europy. W kolejnym występie powtórzyliśmy wszystkie dobre i złe schematy z poprzednich spotkań i po dobrej, ale nieskutecznej grze zremisowaliśmy 1:1, zdobywając bramkę po ładnej indywidualnej akcji Marcina Papierza, tracąc zaś gola po indywidualnym błędzie.

Przed ostatnim, zamykającym cały turniej występem wiadomo było, że nasza jedyna szansa na podium to zwycięstwo różnicą 7 bramek, co przy naszej skuteczności tego dnia było mało prawdopodobne. Pozbawieni presji, dokonaliśmy kilku zmian w ustawieniu, składzie, a nawet na ławce trenerskiej, co przyniosło oczekiwane rezultaty. Grając spokojnie i cierpliwie wygraliśmy 2:0, po bramkach Marcinów: Pawłowskiego i Papierza. Doskonałe wejście zaliczył Wojtek Jakoniuk, który asystował przy obu bramkach, wypełniając jednocześnie bez zarzutu swoje zadania defensywne.


Zakończyliśmy turniej z 2 zwycięstwami, 2 remisami i 1 porażką, co pozwoliło jedynie na zajęcie czwartego miejsca. Cytując klasyka, zebraliśmy mnóstwo cennego materiału, którego analiza na pewno pozwoli nam na lepsze przygotowanie taktyczne do spotkań ligowych. Szczególnie martwi zdobycie jedynie 4 bramek w 5 spotkaniach, cieszy natomiast postawa bramkarza i bloku obronnego (tylko dwie stracone bramki, obie dość przypadkowo). Na defensywie oprzemy grę w lidze, której początek już w przyszłym tygodniu. Relacje po każdej kolejce znajdziecie na naszej stronie. 


Reprezentacja Dziennikarzy – Lobster House Oldboys 1:0 (Bonecki)

Reprezentacja Dziennikarzy – Oldboys Warszawa 0:0 

Reprezentacja Dziennikarzy – Sagita Warszawa 0:1

Reprezentacja Dziennikarzy – Old But Good 1:1 (Papierz)

Reprezentacja Dziennikarzy – Dentyści.sos 2:0 (Pawłowski, Papierz)

RD: Kiryluk – Bonecki, Gołos, Jakoniuk, Kocięba, Marciniak, Papierz, Pawłowski, Przybysz, Surma, Walkiewicz

/mw/

Solidarnie razem, chociaż osobno

Przebiegliśmy dystans, który dzieli Maraton od Aten, biegając nasze 42 kilometry i 195 metrów w różnych częściach kraju i Europy, w różnym tempie, ale… razem, czyli osobno.

Skorzystaliśmy z okoliczności post-pandemicznych i odwołania ORLEN Maratonu Solidarności, by wziąć udział w… ORLEN e-Maratonie Solidarności i pokazać, jak w Reprezentacji Dziennikarzy rozumiemy jego hasło: „Solidarni – Razem, chociaż osobno”.


Ukończyliśmy w sześciu, choć gdyby nie fakt, że dystans można było podzielić na części – od dwóch do siedmiu – paru z nas nawet by się do magicznych 42 kilometrów i 195 metrów nie przymierzyło. Czas i dystans mierzyła specjalna aplikacja, a nad ambicją czuwali koledzy, motywując się wzajemnie we wspólnej grupie dyskusyjnej. Biegaliśmy przez pół lipca i cały sierpień. Jedni walczyli o dobry wynik i podzielili dystans na 7 części, inni postawili na udział i realizowali się truchtając cztery razy po 10 km z lekką nadwyżką. Nie miało to znaczenia – liczył się udział. Wśród 323 zgłoszonych osób i naszej szóstki, która ukończyła bieg (biegający maratony klasycznie, na jeden raz, Piotrek Gołos przegrał z kontuzją, Robert Błoński przebiegł pewnie nawet ponad 50 kilometrów, ale regularnie zawodził go telefon z aplikacją, zaś dziewiąty zgłoszony wykręcił się nadmiarem pracy i dostał od pozostałych żółtą kartkę), najlepiej wypadł Cezary Olbrycht, który nie tylko wykręcił czas 3:47, ale zrobił to w czterech znacznie od siebie oddalonych regionach naszego pięknego kraju, biegając na zachodnich Kaszubach, Warmii i Podkarpaciu, zaliczając też dychę w Warszawie, biegnąc naszą reprezentacyjną grupą wirtualny Bieg Powstania Warszawskiego.

W tym ostatnim nasza ekipa wystartowała spod stadionu Polonii, ale „osobne” bieganie pięciu z nas zaczęło wspólnie, robiąc pierwsze lipcowe kilometry na pętli wokół stadionu Legii – futbolowych akcentów więc nie brakło. 

Niezłe wyniki zanotowali Marek Skalski i Mariusz Walkiewicz, który podobnie jak Żelek Żyżyński bieganie zaczął w… Grecji, bo i takie możliwości pozostawiał regulamin ORLEN e-Maratonu Solidarności i jego bezbłędna aplikacja (z wyjątkiem tej w telefonie Roberta Błońskiego).

Mario (4:08!) to, co zaczął w Grecji kończył pod swoją  uczelnią we Wrocławiu, po drodze zaliczając m.in. walkę z własnym organizmem w okolicach Grunwaldu i jeziora rynnowe obok Konina. Żelek pod domem w wawerskich lasach (chciał jak zwykle być ostatni, ale z czasem 5:23 skończył w połowie trzeciej setki), a „Marian” (czas 4:17, brawo!) w znanych sobie lasach blisko domu. Michał Kocięba (solidne 4:49) zaliczył dwa odcinki nadmorskie, później etap mazurski nad malowniczymi olsztyńskimi jeziorami  i finisz na rodzinnej, grójeckiej ziemi, zaś Maciek Sołdan (4:55) szalał na Mazowszu, z braku zajęcy do biegu zapraszając psa.


Zmierzyliśmy się z czasami, swoimi organizmami, lenistwem oraz wakacyjnymi podróżami i… wygraliśmy. Tak, jak organizatorzy ORLEN e-Maratonu Solidarności planowali biegaliśmy, gdzie się dało, pokazując wraz z bieganiem, na swoich profilach społecznościowych, nie tylko piękno Polski, ale także tradycję grecką. Razem, chociaż osobno.


Tak, jesteśmy zadowoleni. A paru z nas prawdziwy maraton, nie w częściach, też pewnie kiedyś zaliczy. Choć raczej osobno, patrząc na czasy – ale liczy się przecież udział, prawda?

/żż/

Dwumecz z lekarzami na koniec wakacji

Warszawa, 28 i 29 sierpnia

No to mamy niezły skład. Ale na mistrzostwa domów spokojnej starości – Andrzej Twarowski sarkastycznie skomentował nasze zestawienie na piątkowy mecz z reprezentacją naszych lekarzy, którzy zjechali do Warszawy z różnych części kraju, by zagrać z nami dwa mecze towarzyskie.

W piątek postawiliśmy na doświadczenie m.in. Tomka Zubilewicza, Adama Gilarskiego, Adama Romera i Marka Skalskiego. Gdyby nie najmłodsi z nas Marcin Papierz i Michał Kocięba, średnia wieku naszej drużyny spokojnie wynosiłaby 50 lat – „Kociu” i Marcin nieznacznie ją obniżył, ale u lekarzy i tak byłby jednym z weteranów. W trakcie rozgrzewki trener Piotr Czachowski przyglądał się trochę naszym przeciwnikom i westchnął tylko z gorzkim uśmiechem: – Mam nadzieję, że mnie po tym meczu nie zwolnicie.

Nic więc dziwnego, że spotkanie było dość jednostronne, choć w pierwszej połowie oddaliśmy kilka strzałów, ale do przerwy było 1:7. W drugiej połowie poszło nam ciut lepiej – zdobyliśmy więcej bramek niż w pierwszej części i straciliśmy mniej.

W pewnym momencie prowadziliśmy nawet 3:2 (licząc tylko drugą połowę), ale potem przeciwnicy strzelili jeszcze trzy gole, na co wpływ miały kontuzje dwóch naszych zawodników.

Wieczorem spotkaliśmy się w pubie „Korsarz”, by omówić szczegóły spotkania, posłuchać i koncertu szantowego i przygotować rywali na sobotnie przedpołudnie, kiedy – przynajmniej pod względem wieku – różnica miała nie być już tak duża. I rzeczywiście, spotkanie było zdecydowanie bardziej wyrównane, a trener Czachowski spokojniejszy.

Przeciwnicy prowadzili 1:0 i 2:1, ale za każdym razem doprowadzaliśmy do wyrównania. Niestety, po przerwie zdobyli bramkę bezpośrednio z rzutu wolnego i, kiedy kolejny raz rzuciliśmy się do odrabiania strat, trafili na 4:2 w ostatniej sekundzie meczu.

Jeśli nasi rywale w swoich gabinetach radzą sobie tak dobrze, jak na boisku, ich pacjenci mogą być spokojni o swoje zdrowie.

RD – LEKARZE 4:13. Bramki: Kocięba, Skalski, Błoński 2. Skład: Romer – Kowalski, Kocięba, Skalski – Walkiewicz, Papierz – Twarowski oraz Zubilewicz, Gilarski, Błoński.

RD – LEKARZE 2:4. Bramki: Marciniak, Maciej Kruk. Skład: Kiryluk – Szustak, Lepa, Marciniak – Olbrycht, Surma – Maciej Kruk oraz Olkowicz, Cieślik, Pyffel.

/rb/

Oni dziarskiego mazura, my dostojnego walca

Karczew, 12 sierpnia (środa)

Juniorzy Mazura Karczew szybko skończyli naszą przygodę z rozgrywkami. Po efektownym zwycięstwie różnicą ośmiu goli w I rundzie, w kolejnej sami straciliśmy sześć bramek nie zdobywając ani jednej. Pokonanie drugiej przeszkody było poza naszym zasięgiem.

W środowe przedpołudnie (pierwszy gwizdek o 10.00!) zespół ze średnią wieku mocno zbliżoną do oldbojów (niektórzy są już w wieku piłkarskich weteranów), w pełnym słońcu rywalizował z juniorami – w dosłownym tego słowa znaczeniu. – Panowie, ich dwóch najstarszych zawodników jest z rocznika 2002. Niestety, obaj zaczną między rezerwowymi – ktoś zażartował gorzko przed spotkaniem. Brzmiało źle, ale było prawdziwe – nasz najmłodszy zawodnik, Janek Błoński, w 2002 roku był już w średniakach i jak przez mgłę pamięta mundialową klęskę kadry Jerzego Engela na mundialu w Azji. Rywale tego widzieć nie mogli.

Trener Piotr Czachowski postanowił nie zmieniać podstawowej jedenastki, która w niedzielę wywalczyła awans do II rundy. Dokonał zmian tylko na jednej pozycji, ponieważ Jan Cios nie mógł nam, niestety, pomóc.

Gracie na najlepszej naturalnej murawie w województwie – powiedział nam Mieczysław Broniszewski. Mieszkający w Karczewie były trener m.in. młodzieżowych reprezentacji Polski przyjechał na nasze spotkanie rowerem i przez ponad pół godziny kręcił głową z niedowierzaniem.

Graliśmy dobrze, mądrze taktycznie, konsekwentnie w defensywie. Rywale rzadko podchodzili pod naszą bramkę, celnych strzałów nie oddawali, nie mieli przewagi, choć próbowali odbierać nam piłkę na naszej połowie. Sami stworzyliśmy dwie okazje, w pewnym momencie – po odzyskaniu futbolówki czterech naszych ofensywnych zawodników atakowało trójkę obrońców.

Niestety panowie, gracie dobrze, ale za wolno. Wszystko jest o tempo, dwa za późno. Trzeba szybciej podawać, strzelać i podejmować decyzję – mówił w przerwie, w rozmowie z rezerwowymi, trener Broniszewski. Niestety, wtedy przegrywaliśmy już 0:1 – po dość przypadkowym golu i nieporozumieniu w okolicach pola bramkowego. 

Jeszcze nie wszystko stracone, zagrajmy tak jak przez pierwsze pół godziny. Okazje, prędzej czy później, będą – mobilizował nas trener Czachowski.

Niestety, z każdą upływającą minutą, młodość brała górę nad doświadczeniem. Gole straciliśmy w głupi sposób. Wynikały z błędów i niefrasobliwości – trzy padły po stałych fragmentach, przy których myliliśmy się jak juniorzy, a nie weterani.

Przegraliśmy zasłużenie, ale wynik 0:6 jest za wysoki. Za rok mamy wrócić mocniejsi!

Reprezentacja Dziennikarzy – Mazur Karczew (juniorzy) 0:6,   Bramki: Kobza 3, Ratajczak 2, Dąbrowski

RD: Jędrzejewski – Bednarczyk (55. Cieślik), Kocięba, Olbrycht, Sikora (40. Dębiński) – Marciniak (73. Kowalski), Orliński (73. Gilarski), Surma, Dawidek, Ma. Kruk (58. Walkiewicz) – J. Błoński (73. R. Błoński). Rezerwa: P. Kwiatkowski

Zdjęcia z tego meczu znajdziesz w dziale MULTIMEDIA.

To był nasz 12. start w Pucharze Polski (17 meczów i 5 awansów).

2007 AON Rembertów (klasa A) 1:2 (po dogrywce)

2008 Białołęka II (klasa B) 1:3

2009 Wisła Jabłonna (klasa A) 0:4

2010 Wisła Jabłonna (klasa A) 0:3

2011 Niebieska Wiodąca Moc (niezrzeszeni) 4:1, Świt II Nowy Dwór Mazowiecki (klasa A) 2:3

2014 KS Twoja Stara Legionowo (niezrzeszeni) 7:3, Przyszłość Włochy (LO) 1:7

2015 Wicher Kobyłka (klasa A) 1:3 (zmieniony na walkower 0:3)

2016 KS Konstancin II (klasa A) 1:3

2017 Wisła Jabłonna (klasa A) 2:3

2018 Legion Warszawa (klasa A) 2:0, Agape Warszawa (klasa okręgowa) 2:4

2019 Młoda Ochota (niezrzeszeni) 4:2, AKS Zły (klasa A) 2:6

2020 Juland Domki (niezrzeszeni) 8:0, Mazur Karczew (juniorzy) 0:6

/rb/