Poważne granie w żarze tropików

Warszawa, 16 sierpnia (środa)

„Zaczynamy poważne granie” – tak nasz mecz w trzeciej rundzie Pucharu Polski na Mazowszu reklamował STF Champion Warszawa.

W tym samym czasie występowali w Cincinnati nasi najlepsi tenisiści, a w Pireusie odbywał się mecz o Superpuchar Europy, ale nie żałujemy, że nie mogliśmy zobaczyć tych wydarzeń.

Było gorąco. W upalny wieczór sensacyjnie prowadziliśmy z nastoletnimi rywalami z ligi okręgowej 3:0 po bramkach Jana Błońskiego (2) i Marcina Pawłowskiego. Efektywność to była nasza dewiza w tym spotkaniu. Może i nie mieliśmy piłki za często, ale jeśli już, to wiedzieliśmy co z nią zrobić. Doświadczenie robi swoje…

Ten mecz okazał się jednak dla nas za długi. Coraz trudniej było nadążyć za młodszymi po kilka razy przeciwnikami, boisko jakby się powiększało. Nasz bramkarz w końcu skapitulował w tej edycji rozgrywek. STF Champion odrobił straty, ale nie zdążył zdobyć zwycięskiej bramki. Sędzia, zgodnie z regulaminem, od razu zarządził rzuty karne.

Bohaterem serii 11-tek został wprowadzony w drugiej połowie Włodzimierz Lisiewicz. Obronił dwa rzuty karne. Nasi strzelcy (Patryk, Jasiek, Krzysiek i Marcin) byli bezbłędni i sensacja stała się faktem.

Po meczu do szatni przyszedł trener rywali Marcin Mięciel, 5-krotny reprezentant Polski, który największe sukcesy klubowe osiągał w Legii Warszawa: – Gratulacje. Jak będziecie grać finał na Narodowym, to poproszę bilet, a teraz muszę się ukrywać – zażartował. Czekamy na rywala w IV rundzie, która odbędzie się 6 września. Czy taki sukces drużyny, która nie gra w żadnej lidze to jest temat dla mediów, zastanawialiśmy się z uśmiechem.

Reprezentacja Dziennikarzy – STF Champion Warszawa 3:3 (2:0). Gole: J. Błoński 27′ i 36′ (asysta P. Drewnowski) oraz M. Pawłowski 48′ (asysta J. Błoński). Karne 4:1 (P. Drewnowski, J. Błoński, Marciniak, Pawłowski)

RD: Prus (83. Lisiewicz) – Olbrycht (46. Lepa), Furjan, Cios – Cieślik (30. Bieńkowski), Surma, Pawłowski, P. Drewnowski, Papierz (67. Gołos) – Błoński, Marciniak. W kadrze meczowej Sikora, Romer i Przybysz

/spa/

Przebiliśmy sufit

Warszawa, 9 sierpnia (środa) Hutnik/Aktywna Wa-wa

Od lat naszym niespełnionym marzeniem było przebrnięcie dwóch rund Pucharu Polski. Kilka razy było blisko, ale zawsze czegoś nam brakowało…  Ale jesteśmy uparci. A jak się bardzo chce, to już połowa sukcesu. Za …nastym podejściem przebiliśmy w końcu ten sufit! Pokonaliśmy grającego w B klasie Sokoła Kołbiel. 

 Druga runda to już zespoły zrzeszone, czyli takie, które na poważnie podchodzą do treningów. Z doświadczenia też wiemy, że na dziennikarzy jest dodatkowa „spinka”. Króluje hasło – „trzeba dokopać tym pismakom, którym się zdaje, że się znają na piłce”.

I rzeczywiście początek do najłatwiejszych nie należał. „Sokoły” przejęły inicjatywę i starały się skruszyć naszą defensywę. Sporo było rwanej i szarpanej gry przerywanej faulami. Dość szybko żółte kartki pojawiły się na koncie Pawła Sikory, Filipa Surmy oraz dyrygującego tercetem obronnym Marka Furjana.  

Oni atakowali, my strzeliliśmy bramkę. Czyli klasyka według scenariusza – podpuścić, i skasować! Wrzutkę w pole karne Patryka Drewnowskiego przedłużył Mikołaj Kruk, a na drugim słupku akcję zamknął – także uderzeniem głową – nasz wahadłowy, Marcin Cieślik. 

Przed drugą połową trener Piotr Czachowski uczulał, aby nie popaść w samozadowolenie. O dziwo jednak, to młode „Sokoły” latały coraz niżej, a my mieliśmy coraz więcej do powiedzenia w środkowej strefie boiska. Sporo odbiorów notowali Filip i Patryk Drewnowski, a zdobytą piłkę transportował do przodu zasiadający „za kierownicą” Marcin Pawłowski 

Z tyłu raczej nie „przeciekało”, o co zadbali uzupełniający formacje obronną Michał Kocięba i Cezary Olbrycht. Gdy był alarm, obowiązywało hasło Claudio Gentile (piłka może przejść, przeciwnik już nie). Stąd właśnie wzięła się „pomarańczowa” kartka dla Czarka. Gdy i to zawodziło, na miejscu był nasz bramkarz Mateusz Prus. Z przodu życie obrońcom rywali starali się utrudniać Krzysiek Marciniak i Mikołaj. 

Każdy trener powinien mieć w zanadrzu swoje „jokery”. Bo przecież jesteś tak silny, jak silna jest twoja ławka rezerwowych. Nasz trener je miał! W drugiej połowie to właśnie świeże „wahadełka” przeprowadziły decydującą akcję. Piotr Gołos zanotował asystę, a Patryk Bieńkowski był najsprytniejszy w polu karnym. Krótki drybling i strzał, który po rykoszecie przyniósł nam podwyższenie wyniku. 

Dziennikarze – Sokół Kołbiel 2:0 (1:0) bramki: Marcin Cieślik, Patryk  Bieńkowski 

RD: Prus – Olbrycht, Furjan, Kocięba – Sikora, Patryk Drewnowski, Surma, Pawłowski, Cieślik – Mikołaj Kruk, Marciniak.  

Zagrali również Bieńkowski, Robert Błoński, Walkiewicz, Gołos i Przybysz. W gotowości byli Romer oraz Kiryluk. 

 

/cez/

Rekordowy deszcz goli w ulewne przedpołudnie

 Warszawa 5 sierpnia (sobota)

W pierwszej rundzie Pucharu Polski, na obiekcie Escola Varsovia na Białołęce zmierzyliśmy się z drużyną Uniwersytetu SWPS (Szkoła Wyższa Psychologii Społecznej). Byli i obecni pracownicy uczelni oraz przyjaciele placówki dostali od naszej drużyny surową lekcję futbolu na dużym boisku. Mecz zakończył się wynikiem 9:0 

Po przegranym sparingu z kontrolerami lotu wyciągnęliśmy wnioski. Drużyna wyszła wyjątkowo zmotywowana, a po konsultacjach w szatni trener Piotr Czachowski zmienił nasze ustawienie z klasycznego z czterema obrońcami, na trójkę środkowych i dwóch wahadłowych.  

Decyzja okazała się trafiona, choć paradoksalnie mecz mógł rozpocząć się od prowadzenia rywali. Po prostopadłym podaniu kapitan rywali wybiegł na sytuację sam na sam z Włodkiem Lisiewiczem. Ten jednak zachował się jak na starego lisa przystało, wyczekał rywala i pewnie wybronił strzał. To był jedyny moment, kiedy zadrżeliśmy o wynik. Potem wszystko układało się już po naszej myśli. 

Panowie, spokojnie wygramy 4:0 – uspokajał wszystkich siedzących na ławce Mariusz Walkiewicz, który jak mało kto ma oko do rozpoznawania umiejętności piłkarzy. Tym razem nawet on nie docenił naszych atutów. 

Szybko przejęliśmy inicjatywę i od 10. minuty wydarzenia na boisku toczyły się już według scenariusza ułożonego przez trenera. W 13. minucie, po kolejnym rzucie rożnym, Michał Drewnowski nie dał szans bramkarzowi SWPS, a osiem minut później Mikołaj Kruk strzałem po ziemi dołożył kolejnego gola. 

Przy prowadzeniu 2:0, choć jak mawiał pewien trener, to wyjątkowo niebezpieczny wynik, złapaliśmy właściwy rytm w rozegraniu i w efekcie w 34. minucie podwyższyliśmy prowadzenie na 3:0 po najładniejszej akcji meczu. Dorzucał piłkę Marcin Cieślik, strzelał Janek Błoński, a dobijał Mikołaj Kruk.  

Początek drugiej połowy, już po 28 sekundach, przyniósł niepotrzebne nerwy. Filip Surma w niegroźnej sytuacji sfaulował rywala przy linii końcowej. Faul był jednak w obrębie pola karnego i w efekcie drużyna SWPS stanęła przed szansą zdobycia gola. Do tego trzeba było jednak wykonać rzut karny. Strzał jednak minął naszą bramkę o dobry metr. 

W tej sytuacji nie pozostało nam nic innego jak strzelać kolejne gole. Między 50. a 68. minutą udało nam się to aż sześć razy. Mikołaj skompletował hat-trick. Marcin Pawłowski pokazał rywalom jak się strzela karne. W końcu przełamał się nieskuteczny wcześniej Janek Błoński. Ósmy gol był wyrównaniem naszego pucharowego rekordu (z Julandem Domki), a dziewiąty oznaczał historyczny wynik.

W kolejnych minutach mieliśmy jeszcze kilka szans na „dwucyfrówkę”. Dwoił się i troił Janek Błoński, któremu zależało, żeby mieć asystę przy trafieniu taty, ale Robert nie był w stanie skierować piłki do bramki. 

Czasu na fetowanie nie mamy zbyt wiele, bo już w najbliższą środę (09.08) zaplanowano drugą rundę rozgrywek, a tej przez ostatnie kilkanaście lat nigdy nie udało nam się pokonać. Przygotowania do meczu z Sokołem Kołbiel ruszyły niemal od razu po ostatnim gwizdku. Wszystkie zmiany przeprowadzaliśmy już z myślą o kolejnym rywalu.

SWPS – Reprezentacja Dziennikarzy 0:9 (0:3) 

Bramki: Kruk 3 (20., 34., 56.), Drewnowski 2 (13. 50.), Jan Błoński 2 (65., 69.), Pawłowski 1 (54. k), Bieńkowski 1 (60.)

RD: Lisiewicz – Kocięba (70. Romer), Furjan, Cieślik – Sikora (46. Przybysz), Surma (60. Walkiewicz), Bieńkowski (70. Gilarski), Pawłowski, Drewnowski – Jan Błoński, Kruk (65. Robert Błoński)  

Trener: P. Czachowski 

 /ar/

 

 

 

Spokojnie, to tylko awaria, czyli – czy leci z nami pilot?

Warszawa, 2 sierpnia (środa)

To jest sparing, więc nie interesuje mnie wynik, a gra i to każdego z was. Zaczynamy nowy sezon, macie wszyscy czyste karty, a w sobotę Puchar Polski – mówił przed meczem z ATC Warszawa trener Piotr Czachowski, ale już po pierwszym kwadransie trochę… zaniemówił, bo jego drużyna straciła trzy bardzo podobne bramki i przegrywała 0:3. Nawet argumenty, że mamy przewagę w posiadaniu piłki, a tak w ogóle to „spokojnie, bo to tylko awaria”, nie wpłynęły na poprawę nastroju doświadczonego szkoleniowca. W początkowych fragmentach zdecydowanie najbardziej podobała mu się perfekcyjnie przygotowana, równa jak stół murawa na stadionie Hutnika.

Ona była dla nas za dobra, za szybko piłka chodziła – podsumował z kwaśnym uśmiechem jeden z tych zawodników, którzy zdecydowanie zawiedli. Graczom trawa nie przeszkadzała.

Humor Piotrowi Czachowskiemu mógł i powinien poprawić Janek Błoński. Nasz najszybszy i najgroźniejszy zawodnik równie łatwo dochodził jednak do sytuacji bramkowych, co je marnował i zamiast remisować 2:2 wysoko przegrywaliśmy. 

Kontrolerzy lotów z Okęcia (ATC to oczywiście skrót od Air Traffic Control) kontrolowali grę tylko w pierwszej połowie, gdy w naszych szeregach trwały gorączkowe rozważania, czy leci z nami pilot. Druga, po mocnych słowach jakie powiedzieliśmy sobie nie tyle w szatni co przy ławce rezerwowych, była znacznie lepsza. Odpowiedzialność za piłkę, wsparcie dla partnera, dobra atmosfera – to wszystko sprawiło, że po dwóch efektownych bramkach Mikołaja Kruka zrobiło się tylko 2:3, a w końcówce mieliśmy nawet świetną okazję do wyrównania. Gdy jej nie wykorzystaliśmy, po raz kolejny sprawdziliśmy prawdziwość tego samego starego porzekadła piłkarskiego, co na początku meczu. Niewykorzystana szansa szybko się zemściła, tuż przed gwizdkiem.

Test był wartościowy, jeden z byłych selekcjonerów pochwaliłby nas nawet za wygraną drugą połowę, ale teraz całą uwagę koncentrujemy na sobotnim meczu Pucharu Polski. Droga na Stadion Narodowy wydaje się długa nie tylko czasowo – bo przecież mamy szansę na finał 2 maja 2025 roku. Wszystko jednak przed nami, optymizmu i ambicji nigdy w Reprezentacji Dziennikarzy nie brakowało. 

Reprezentacja Dziennikarzy – ATC Warszawa 2:4 (0:3)

Reprezentacji Dziennikarzy: Lutostański – Olbrycht, Walkiewicz, Kocięba, Cieślik – J. Błoński, Gołos, Bieńkowski, Pawłowski, Kruk – Papierz. Na zmiany wchodzili: Drewnowski, R. Błoński, Olkowicz, Przybysz, Romer, Sikora, Surma, Zubilewicz, Żyżyński.

/żyży/

Aktywna pamięć

Warszawa, 29 lipca (sobota)

79. rocznicę Powstania Warszawskiego uczciliśmy na sportowo 3 dni wcześniej. wieczornym startem w 32. Biegu PW. Większość (w tym reprezentacja rodu Sołdanów) wybrała krótszą, 5-kilometrową pętlę, ale mieliśmy również przedstawicieli na dystansie 10 km. 

Wydarzeniu, jak zawsze, towarzyszyła podniosła atmosfera, wyjątkowy klimat i wielkie emocje. Obie trasy prowadziły przez miejsca historyczne. Wspólną linię startu, usytuowano przy Pomniku Powstania Warszawskiego. Tu było wejście do kanałów, którymi powstańcy ewakuowali się ze Starego Miasta do Śródmieścia i na Wolę. Meta, również wspólna dla biegu na 5 i 10 km, została zlokalizowana przy ulicy Konwiktorskiej przy stadionie Polonii. Na płycie boiska, pod koniec sierpnia 1944 roku, w trakcie bitwy o przerwanie niemieckiego pierścienia na linii Dworca Gdańskiego, poległo wielu żołnierzy z batalionów „Zośka” i „Czata 49” ze zgrupowania AK „Radosław”.

W biegach wystartowało i uczciło pamięć powstańców prawie osiem tysięcy osób. Na krótszej pętli najprzyjemniej było na drugim kilometrze. Nogi same niosły, kiedy trzeba było zbiegać ulicą Karową. Tej świeżości brakowało pod koniec, kiedy z Wisłostrady trzeba było podbiec na Konwiktorską.

Na trasie panowała niezwykła duchota, było gorąco, ale najważniejsze, że wszyscy bez kontuzji dotarliśmy do mety.

Przed nami kolejne biegowe wyzwania – na początku października Biegnij Warszawo z metą na stadionie Legii, a 11 listopada tradycyjny Bieg Niepodległości. Oba na 10 km.

/rb/

Lipiec bez piłki, ale na sportowo

Lipiec 2023

Lipiec to jedyny miesiąc, w którym zawieszamy treningi. Myli się jednak ten, kto myśli, że wówczas siadamy z „drinkiem z palemką” w dłoni i moczymy nogi nad brzegiem basenu. Na piłce świat się nie kończy. To czas dla innych aktywności, na które często w ciągu roku brakuje nam zwyczajnie czasu.  Miesiące wakacyjne to idealny czas dla fanatyków roweru, a takich u nas nie brakuje. Są „szosowcy” i są także zapaleni „crossowcy”. 

Są i tacy, którzy najlepiej wypoczywają aktywnie przy lekkiej bryzie. Klub „wodniaków” jest u nas silny i w każde wakacje rusza na wodę, bo właśnie tam najlepiej odpoczywają i „ładują akumulatory”. 

I wreszcie zdobywcy szczytów. To ci, którzy nawet latem i to w kraju z pięknymi plażami, mają zupełnie inny pomysł na siebie… Bułgaria kojarzy nam się przede wszystkim z letnim wypoczynkiem nad Morzem Czarnym. Burgas, Warna, Złote Piaski. Tymczasem aż jedną czwartą powierzchni tego kraju stanowią góry, a ponad setka szczytów przekracza 2000 metrów. Perłą w koronie jest zaś Musała – najwyższy szczyt nie tylko Bułgarii (2925 m n.p.m.), a także całych Bałkanów!               

Podejmujemy rękawicę i z samego rana w małej grupie atakujemy wierzchołek znajdujący się w masywie Gór Riła. Startujemy z miejscowości Borowiec – czyli bułgarskiego Zakopanego. Riła – w wolnym tłumaczeniu ze starożytnego języka trackiego – znaczy „góra pełna wody”. Idąc mniej używanym, trochę „dzikim” szlakiem szybko przekonujemy się o prawdziwości tej nazwy. Co rusz przeskakujemy szemrzące strumyki i pokonujemy zalane łąki. Krótko mówiąc – niemal od startu woda chlupocze w naszych butach… 

Z Gór Rylskich wypływają najdłuższe i najgłębsze bałkańskie rzeki, jak np. Iskyr (będąca dopływem Dunaju) czy Marica (wpływająca do Grecji i Turcji). Na pierwszej, płaskiej części trasę urozmaicają prześliczne jeziora polodowcowe (w całym masywie jest ich tu w sumie około 200) i małe wodospady. Ostatnie schronisko położone jest na wysokości 2700 m n.p.m. 

Czas na atak szczytowy! To najbardziej stromy odcinek podejścia, ale kto zdobywał praktykę w naszych Tatrach, nie ma się czego obawiać. Problemem były tylko zalegające w kilku miejscach rozległe” czapy” śniegu. 

Sam wierzchołek nie jest zbyt spektakularny, a mówiąc dosadniej jest po prostu brzydki. Na Musale stoi kilka naprawdę obskurnych budynków, m.in. stacja meteorologiczna. Ale jakie to ma znaczenie? Nie przeszkadza nam również to, że właśnie się zachmurzyło i nie do końca możemy podziwiać fenomenalny ponoć widok na całą okolicę. Liczy się tylko jedno – Musała zdobyta! Jesteśmy w najwyższym punkcie całych Bałkanów.  

Teraz głęboki oddech i…. wcale nie krótsza droga w dół.

/cez/

Pucharowa przygoda

Warszawa, 14 lipca

SWPS Warszawa to nasz rywal w I rundzie Pucharu Polski 2023/2024 na Mazowszu.

Kapitan rywali Stanisław Burdon napisał dla nas kilka słów o swoim zespole: „Jesteśmy drużyną złożoną z pracowników, byłych pracowników i przyjaciół Uniwersytetu SWPS. W Pucharze Polski występujemy piąty raz z rzędu, niestety jak dotąd bez sukcesów. Zawsze odpadaliśmy w pierwszej rundzie. Od kilku lat gramy rekreacyjnie w swoim gronie, a występy w Pucharze to nasza jedyna coroczna próba rywalizacji „na zewnątrz”. Czasami zdarzy nam się zagrać jakiś sparing, ale nie gramy w żadnej lidze. Niektórzy z nas grali w klubach w czasach juniorskich, nie ma się czym pochwalić. Spotkamy się na boisku przy ulicy Aleksandra Fleminga 2, ponieważ na nim właśnie gramy. Zaczęliśmy właśnie na Białołęce, ponieważ syn jednego z kolegów tam trenował„.

Mazowiecki Związek Piłki Nożnej rozlosował od razu także dwie następne rundy. Na zwycięzcę naszego meczu czeka SKS Sokół Kołbiel (klasa B).

Gdyby udało nam się przejść dwóch rywali, w III rundzie zmierzylibyśmy się z STF Champion Warszawa Marcina Mięciela i Macieja Bykowskiego, klubem partnerskim Legii, występującym w lidze okręgowej.

Reprezentacja Dziennikarzy w Pucharze Polski (21 meczów i 7 awansów):

2007 AON Rembertów (klasa A) 1:2 (po dogrywce)

2008 Białołęka II (klasa B) 1:3

2009 Wisła Jabłonna (klasa A) 0:4

2010 Wisła Jabłonna (klasa A) 0:3

2011 Niebieska Wiodąca Moc (niezrzeszeni) 4:1, Świt II Nowy Dwór Mazowiecki (klasa A) 2:3

2014 KS Twoja Stara Legionowo (niezrzeszeni) 7:3, Przyszłość Włochy (LO) 1:7

2015 Wicher Kobyłka (klasa A) 1:3 (zmieniony na walkower 0:3)

2016 KS Konstancin II (klasa A) 1:3

2017 Wisła Jabłonna (klasa A) 2:3

2018 Legion Warszawa (klasa A) 2:0, Agape Warszawa (klasa okręgowa) 2:4

2019 Młoda Ochota (niezrzeszeni) 4:2, AKS Zły (klasa A) 2:6

2020 Juland Domki (niezrzeszeni) 8:0, Mazur Karczew (juniorzy) 0:6

2021 Liga Bobra Proteam ALS (niezrzeszeni) 3:0, Mazur II Radzymin (klasa B) 2:2, karne 3:4

2022 A.D.S. Scorpion’s (niezrzeszeni) 7:0, PRO Warszawa (klasa B) 0:2

/spa/

 

 

Talenty, Szamo i futbol totalny

Warszawa, 28 czerwca (środa)

Zwykle na naszych zajęciach pojawia się kilku, no czasem kilkunastu zawodników. Bywa, że gramy po czterech na małe bramki, zdarza się i po siedmiu na te większe. W ostatnią środę czerwca nie musieliśmy się martwić o nic. Od kilku dni uczniowie mają labę, więc w godzinach naszych zajęć (10.00 – 12.00) nie muszą siedzieć w szkolnej ławce tylko mogli odwiedzić nas na świetnie – jak zwykle – przygotowanej głównej murawie Hutnika Warszawa, na której w sierpniu zagramy w Pucharze Polski.

Na ostatnim treningu w sezonie gościliśmy kilkuletnie dzieci trenujące w Turbo Football Academy Talents, prowadzonej przez naszego bramkarza Grzegorza Jędrzejewskiego. Tym razem wsparcie szkoleniowe dostaliśmy od Grzegorza Szamotulskiego, który na moment zastąpił Piotra Czachowskiego. Pod koniec marca „Szamo” grał w Pruszkowie w turnieju charytatywnym. W niegroźnej sytuacji, kiedy chciał kopnąć piłkę, rywal wskoczył mu na nogę, łamiąc piszczel (z przemieszczeniem) i kość strzałkową. Były bramkarz Legii przechodzi rehabilitację, ćwiczy, jeździ rowerem, odzyskuje pełną sprawność i wraca do formy.

Za to my, po krótkiej rozgrzewce i „dziadku” zagraliśmy w składach mieszanych z naszymi gośćmi. Kilkunastu na kilkunastu. Futbol totalny – nikt nie broni, wszyscy atakują. Chłopcy mieli swojego Messiego, mieli Mbappe, ale przede wszystkim mieli mnóstwo dziecięcej fantazji, radochy i ambicji, której całkiem niedawno starszym kolegom zabrakło w meczu w Kiszyniowie. Było miło, było sympatycznie, było przyjemnie i wesoło.

A na koniec zdaliśmy sobie sprawę, że my w ich wieku byliśmy jakieś 30 – 40 lat temu.

/rb/

Urodziny z piłką

Warszawa, 18 czerwca (niedziela)

Zanim w Rotterdamie rozegrano dwa decydujące mecze trzeciej edycji Ligi Narodów UEFA byliśmy na wspaniałej imprezie urodzinowej.

Skorzystaliśmy z zaproszenia prezes Joanny Ławęckiej i świętowaliśmy 25-lecie Fundacji Dzieciom „Zdążyć z pomocą”. W trakcie rodzinnego pikniku na terenie Ośrodka Hutnik AKTYWNA WARSZAWA rozegraliśmy mecz z drużyną Przyjaciół Fundacji. Na boisku staraliśmy się zdążyć nie tylko z pomocą, ale także z obroną i wyjść czasami do ataku…

Tradycyjnie zaczęliśmy od rozgrzewki, jak zwykle podkreślającej nasz duży dystans do tego elementu przedmeczowych przygotowań i być może to miało istotny wpływ na przebieg pierwszej części spotkania, po której, mimo kilku okazji do strzelenia gola, przegrywaliśmy 0-1. W drugiej połowie jednak, rozgrzani słońcem, a zarazem schłodzeni letnią mżawką, byliśmy już skuteczni „zarówno w obronie i defensywie”.

Dzięki naszym niewątpliwym, choć często głęboko ukrytym, umiejętnościom zdołaliśmy doprowadzić do wyrównania w starciu z silnym rywalem, w składzie którego pojawili się między innymi byli reprezentacji Polski: Dariusz Dziekanowski, Marek Jóźwiak i Tomasz Sokołowski. Dobrze wyprowadzona kontra z golem Marcina Pawłowskiego pozwoliła zakończyć sezon pozytywnym akcentem.

RD: T. Kiryluk – M. Bonecki, M. Lepa, D. Olkowicz – P. Bieńkowski, M. Walkiewicz, M. Pawłowski – M. Furjan oraz F. Surma, M. Kocięba, M. Skalski, D. Lutostański, M. Cieślik, P. Przybysz i P. Kiryluk. Trener C. Olbrycht.

/pp/

Gonili, gonili i dogonili

Warszawa, 12 czerwca (poniedziałek)
Koniec serii 4 zwycięstw nad Reprezentacją Okręgowej Izby Radców Prawnych. Na praskim „Wembley”, które kiedyś było legendą warszawskiego Kamionka, a dziś jest zapleczem klubu Drukarz ze sztuczną murawą i malutką trybuną, przegrywaliśmy przez większość spotkania, ale nasza ambitna pogoń została nagrodzona uratowaniem remisu w samej końcówce.
Zaczęliśmy bardzo dobrze i gdyby po pierwszym kwadransie ktoś chciał postawić na zwycięzcę, miałby łatwy wybór: dominowaliśmy, wymienialiśmy dużo podań, stwarzaliśmy sytuacje bramkowe, ale pudłowaliśmy. Najbliżej był Patryk Drewnowski – piłka trafiła w poprzeczkę. Do przerwy sami przyjęliśmy mocne ciosy i przegrywaliśmy 0:2.
Po zmianie stron kontaktowego gola zdobył Patryk, ale przeciwnicy szybko wrócili na dwubramkowe prowadzenie. Przewagę zmniejszył z rzutu karnego Marcin Pawłowski, choć rywale zarzekali się, że „jedenastka” nam się nie należy. Nasz obronny „Gang Łysego” Lepa – Kocięba – Bonecki robił co mógł, ale Radcy znowu odskoczyli na 2 trafienia (2:4). Do końca zostało 20 minut. Sytuacja wydawała się beznadziejna, ale wytrzymaliśmy presję. Najpierw bramkarza pokonał Marcin Papierz, a na 3 minuty przed końcem spotkania, po szybkiej wymianie podań i wejściu w pole karne, wyrównał Patryk Bieńkowski.

Reprezentacja Dziennikarzy – Reprezentacja Radców Prawnych 4:4 (0:2)
RD: G. Jędrzejewski – M. Bonecki, M. Kocięba, M. Walkiewicz (M. Lepa), P.Sikora (M. Szustak) – M. Cieślik (B. Frańczuk), P. Drewnowski, P. Bieńkowski, K. Marciniak (A. Twarowski) – M. Pawłowski, M. Papierz (R. Błoński)
/ms/