06.12.2008

Charytatywnie dla dzieci. Zobacz wideo

6 grudnia (sobota), Hala Piłkarska na Bemowie

Najważniejszy mecz roku zakończył się naszą porażką. Drugi raz z rzędu drużyna Orange i Przyjaciele okazała się lepsza. Nie pomógł nam nawet Andrzej Twarowski w roli asystenta trenera Jagody.

Jeszcze 18 minut przed końcem spotkania był remis 2-2. Niestety, seria indywidualnych błędów w obronie pozwoliła rywalom zdobyć aż 5 bramek. Przegraliśmy 2-7.

MECZ CHARYTATYWNY ORANGE 06.XII.2008 R. WARSZAWA HALA PILKARSKA NA BEMOWIE

Wynik meczu otworzył Tomasz Iwan. Wyrównał z rzutu karnego Dariusz Tuzimek, który nie dokończył pierwszej połowy. Musiał jechać na ślub. Własny ślub. Przy okazji życzymy mu wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia!

Przed przerwą rywale ponownie wyszli na prowadzenie po główce Zbigniewa Kaczmarka z PTK Centertel. Druga połowa zaczęła się z lekkim opóźnieniem. Musieliśmy poczekać na przeciwników, których przetrzymał w szatni trener Stefan Majewski. Zdołaliśmy wyrównać (swojego fiflaka zrobił Czarek Olbrycht), ale na więcej nie było nas stać. Skrzydła podciął nam gol na 2-4. Naszego bramkarza pokonali m.in. Tomasz Kłos i Mirosław Szymkowiak.

Nagrodę dla najlepszego zawodnika w zwycięskiej drużynie dostał Piotr Świerczewski. Najlepszym dziennikarzem uznano przewrotnie Sergiusza Ryczela, który bronił w zespole Orange i Przyjaciele.

Mecz charytatywny, ubarwiony przez sędziego międzynarodowego Jacka Granata kolekcją żółtych kartek, oglądał z trybun selekcjoner reprezentacji Polski Leo Beenhakker.

Dzieci z warszawskiego Ośrodka Wsparcia Dziecka i Rodziny „Koło” otrzymały od sponsora imprezy PTK Centertel czek na 25 tysięcy złotych.

06.12.2008 Charytatwny mecz miko³ajkowy Przyjaciele ORANGE - Dziennikarze fot. Ludmila Mitrega

Zamiast 3×30 minut – graliśmy 2×40 minut.

Bramki: Tuzimek, Olbrycht – Kłos 3, Iwan, Kaczmarek, Szymkowiak i Dziekanowski.

Mirosław Szymkowiak (6-krotny mistrz Polski, Orange i Przyjaciele): Ostatnio byłem na turnieju dziennikarzy (Polish Media Cup w Andrychowie) i jestem bardzo mile zaskoczony poziomem. Jak człowiek grał wcześniej to miał wrażenie, że większość chłopaków kuleje w piłce, a bardzo dużo z nich pisze o piłce. Naprawdę jestem bardzo mile zaskoczony. Graliśmy normalnie. To znaczy, ja zawsze spokojnie do tego podchodzę, ale jest taki moment, że człowiek chce wygrać i zaczyna naprawdę porządnie grać, tak jak potrafi, jak najlepiej. Przede wszystkim przegraliście dlatego, że popełnili błędy indywidualne. Mieliśmy przewagę taktyczną, co było normalne, bo grało nas 6 czy 7 byłych pierwszoligowców. I to jest normalne, że będziemy mieli przewagę. Stwarzaliście sobie sytuacje i uważam, że był to wyrównany mecz. Wygraliśmy, bo musieliśmy wygrać. Ambicja nie pozwoliłaby nam przegrać. Naprawdę niektórzy z was „kumają” o co chodzi i widać, że grali gdzieś po trzecich, czwartych ligach.

Grażyna Oliwa – Piotrowska (prezes zarządu PTK Centertel): Mecz mi się bardzo podobał, bo moja drużyna wygrała. Jak zwykle walka była zacięta. To co mi się bardzo podoba co roku, to fakt, że nikt nie odpuszcza i nie traktuje tego jako zabawy. To jest pełnokrwista walka. Dziennikarzom współczuje, bo musi się trudno grać mając przeciwko sobie takie asy polskiej piłki jak Dziekanowski, Szymkowiak czy Iwan. To przyjaciele Orange. Za to bardzo cenię dziennikarzy, że chcą z tym zespołem grać i sprawia im to taką przyjemność. Zapraszamy wszystkich za rok. Mam nadzieję, że ten wynik nie zniechęci dziennikarzy do gry z nami.

Tomasz Kłos (Orange i Przyjaciele, Klub Wybitnego Reprezentanta): Jak na dziennikarzy, dobrze grali. Dopóki im sił starczyło. Byli bardziej zgrani, grali konsekwentnie, poza pierwszym kwadransem. Po tej bramce na 3-2 wszystko się zmieniło. W przerwie trener Majewski mówił nam, że mamy grać spokojnie i musimy strzelić jakieś bramki. Wspominał, że rok temu złamał w takim meczu szczękę i w rocznicę tej kontuzji chciał, żebyśmy wygrali.

Tomasz Iwan (Orange i Przyjaciele, mistrz Holandii z PSV): Dla nas to było bardzo fajne, ponieważ mogliśmy pokazać ludziom, którzy na co dzień są po drugiej stronie barykady, często krytykują piłkarzy i mają dużo do powiedzenia, żeby przekonali się jak to na boisku wygląda, a myślę, że wynik odzwierciedla chyba wszystko. Najważniejsza była sam impreza, to że pograliśmy sobie w piłkę, że przy okazji jakieś pieniądze trafiły do dzieci, aczkolwiek gdzieś ta sportowa ambicja w nas jest. Gdybyśmy przegrali z dziennikarzami to myślę, że dzisiaj i jutro, na pewno, byłby smutny dzień. Dla mnie na pewno. Głowa byłaby spuszczona.

Piotr Świerczewski (finalista mistrzostw świata 2002): Bez kurtuazji? Wiadomo, że byliśmy lepsi i drużyna dziennikarzy była tylko tłem dla naszej reprezentacji Orange. W pierwszej połowie chcieliśmy, żebyście mieli trochę przyjemności z gry w piłkę nożną, więc daliśmy wam trochę postrzelać. Tego gola z rzutu karnego to podarował wam Dariusz Dziewanowski. W drugiej połowie to już wyraźnie byliśmy lepsi. Strzeliliśmy 5 goli. Nie daliśmy wam nawet pomyśleć o tym, że możecie wygrać. Oczywiście zabawa, zabawą, ale drzazgi leciały. Kilka starć naprawdę było bardzo ostrych. Wynik, wynikiem, ale oczywiście chodziło o pomoc dla dzieci które mają dzisiaj mikołaja. My też mamy Mikołaja – sprawiliśmy sobie miły prezent.

Wojciech Jagoda (trener Reprezentacji Dziennikarzy): Piję pierwsze piwo i na nim nie poprzestanę. Na pewno będą następne bo jak najszybciej chciałbym zapomnieć o wyniku. Taki wynik boli, tym bardziej, że dla nas piłkarskie święto Orange to najważniejsza impreza w roku. Chciałoby się spotkanie wygrać. Jeśli nie mogliśmy wygrać powinniśmy zrobić wszystko, żeby co najmniej zremisować. Nie jest wstydem przegrać z drużyną, która ma byłych reprezentantów Polski, których się kiedyś dopingowało, od których brało się autografy. Moim zdaniem stać nas było na to, żeby przegrać w odrobinę lepszym stylu. Żaden z naszych zawodników nie zagrał na swoim poziomie, nie wykorzystał swoich możliwości i aktualnej formy. Najbliższy tego był Czarek Olbrycht, ale powiem przewrotnie, że najlepszym dziennikarzem na boisku był Sergiusz Ryczel, który bronił bramki Orange, czego dowodem był nagroda dla gracza meczu.

Stefan Majewski (medalista mistrzostw świata, szef Rady Trenerów PZPN, trener Orange i Przyjaciele): Bardzo interesujące spotkanie. W moim zespole było bardzo dużo zawodników, którzy mimo już podeszłego wieku piłkarskiego na boisku spisywali się znakomicie. Było widać, że ci zawodnicy osiągnęli w piłce coś i do dnia dzisiejszego mają to we krwi. Potrafili zagrać, potrafili strzelać bramki, bo to jest najważniejsze i myślę, że potrafili stworzyć znakomite widowisko. Piotrek Świerczewski miał dzisiaj bardzo dobry dzień, mimo że pozostali koledzy również dobrze grali, ale on się naprawdę wyróżniał. Na pewno u dziennikarzy widać było ogromne zaangażowanie i chęć zwycięstwa , ale tak bywa w sporcie, że jeśli ktoś jest lepszy to ma prawo wygrać. Wydaje się, że dzisiaj przeciwnik był lepszy, bo miał lepszych zawodników. Wszystkiego nie mogę powtórzyć co mówiłem swoim zawodnikom w przerwie. Powiedziałem, że (dłuższa pauza) i trzeba wygrać.

Marcin Rosłoń (Canal Plus, mistrz Polski z Legią Warszawa, Orange i Przyjaciele): Mecz był super. Te mecze zawsze są takie, że można pograć. Znowu byłem przeciwnikiem dziennikarzy, ale tylko dlatego, że już wcześniej obiecałem to Maćkowi Koprowiczowi i potem głupio było z tego się wymiksować. Tym bardziej, że Wojciech Jagoda był ze mną wcześniej w stosunkach takich jakich był i na treningi reprezentacji nie przychodziłem. Ale, że słowo się rzekło trzeba było ten ciężar unieść i udało się. Wygraliśmy ileś tam do 2, żeby nie mówić dokładnie ile. Pierwsza połowa bardziej wyrównana, ale to bardziej przez nas. Od 20. minuty nie umieliśmy sobie ułożyć współpracy w środku pola. Podzieliliśmy się na 2 grupy, jak na podwórku: jedni atakują – drudzy muszą bronić. A w drugiej połowie jakoś zaskoczyło i poszło. W przerwie trener Majewski za dużo nie mówił. Pokazał taki trójkąt w środku pomocy , ten najważniejszy, który pozwolił nam sobie to wszystko zorganizować

Dariusz Dziekanowski(finalista mistrzostw świata, Orange i Przyjaciele, poprzedni trener Reprezentacji Dziennikarzy): Mieliśmy w składzie młodych zawodników, można powiedzieć, że nadal grających. Bez Tomka Iwana, Piotrka Świerczewskiego, Mirka Szymkowiaka byłoby zdecydowanie ciężej. Ta gra mogła się podobać. Moim zdaniem to nie była kopanina, taka czysta amatorszczyzna. Można było parę razy powiedzieć: „O, fajny mecz jest”. Naprawdę dziennikarze robią niesamowite postępy, z roku na rok jest nam ciężej. Wynik jest naprawdę mylący. W drugiej części pierwszej połowy to wy dominowaliście, byliście zespołem lepszym. Piłka wam już nie przeszkadza. Tak jak pamiętam to 2-3 lata temu najprostsze elementy techniczne sprawiały wam trudności…. Przy trudniejszych rozwiązaniach może się gubicie, ale przy prostych bardzo łatwo sobie radzicie.

Tomasz Zubilewicz (Reprezentacja Dziennikarzy, TVN): – Tak na dobrą sprawę rywale się nas po prostu przestraszyli. Te ostatnie lata pokazały, że wcale tak łatwo z nami nie jest, dlatego wzmocnili się takimi nazwiskami. 18 minut przed końcem był remis, co świadczy, że ten pojedynek był zacięty. A później…. Później być może zaczęliśmy myśleć o tej zimie, która nas czeka, dlatego było tak jak było.

Tomasz Smokowski (Canal Plus, wcielił się w komentatora meczu): To są zawsze bardzo śmieszne mecze, bo na początku wszyscy myślą: dzieci, charytatywne spotkanie, blablabla… Okazuje się potem, że jak 22 dorosłych facetów wychodzi na boisko to koło 30 minuty zaczynają mieć już pierwsze prądy i potem już do końca spotkania bywa bardzo poważnie, sieriożnie, czasami nawet ostro. Parę osób postronnych to było poważnie zaskoczonych poziomem tego meczu na plus. Tak sądzę. Widać było, że kilka osób grało w piłkę zawodowo. Tego nie muszę mówić, ale ci, którzy nie grali w piłkę zawodowo, przy tych zawodowcach nie wyglądali wcale dużo gorzej. Fajny mecz.

PS. Relację z meczu zamieściły Przegląd Sportowy i Piłka Nożna.

/spa/