03.06.2009

Deszczowe Wilno

3 czerwca (środa), Wilno

Gol Roberta Błońskiego dał nam zwycięstwo nad reprezentacją litewskich dziennikarzy. Mecz odbył się na stadionie Vetry Wilno.

Bezdyskusyjnym bohaterem był nasz bramkarz Stefan „Tuszek” Tuszyński. Nie popełnił ani jednego błędu, swoją pewnością i interwencjami na przedpolu dodawał animuszu całej drużynie. Po meczu długo fetowaliśmy go w szatni. – Nie lubię zawalac, kiedy ktoś na mnie liczy. Wasze pochwały są mocno przesadzone – mówił speszony Stefan. A dzień po meczu, już w Warszawie, przyznał że po takim występie „chyba czas kończyć karierę”. Nikt oczywiście nie wziął jego słów na poważnie.

To był nasz trzeci wyjazd do Wilna, ale dopiero po raz pierwszy zagraliśmy na ligowym boisku. Wcześniej dwa razy braliśmy udział w turniejach halowych. Nie przegraliśmy dotąd spotkania, ale… nigdy nie zajęliśmy pierwszego miejsca. Za każdym razem przegrywaliśmy finały w rzutach karnych. Tym razem z hali przenieśliśmy się na powietrze.

Przekonaliśmy się, że na Litwie nic się nie zmienia – ciągle jest fantastyczna atmosfera nie tylko dzięki gospodarzom, ale i naszemu przyjacielowi z Suwałk Darkowi Mazurowi.

W środę na stadionie Vetry nie dopisała tylko… pogoda. Przez 90 minut niesamowicie lało, było przenikliwie zimno.

Przed meczem wysłuchaliśmy polskiego hymnu. – Miałem dreszcze – przyznał potem Andrzej Twarowski.

Mecz był bardzo emocjonujący. Na skrzydle szalał Bartek Remplewicz z firmy Remes, o którym Litwini mówili potem, że był tak szybki jakby jeździł rowerem. To po podaniu Bartka padł jedyny gol spotkania. Strzał Roberta Błońskiego z kilku metrów poprzedziła ładna akcja (trener Wojtek Jagoda powiedział o niej „filmowa”) całej drużyny, a kluczowe było podanie Marcina Pawłowskiego do Bartka. – Nawet ładną tą bramkę strzeliłem – powiedział „Błonka”, gdy zobaczył swojego gola na video.

Później oba zespoły miały sporo okazji, Litwinów, występujących w strojach Argentyny, dwa razy ratowała poprzeczka. Nas nie musiała – Stefan nie dopuszczał piłki aż tak blisko swojej bramki. Na mokrym, śliskim, grząskim boisku bezbłędnie wybijał każdą piłkę, uratował w sytuacji sam na sam.

Mecz był historyczny dla naszej drużyny nie tylko z powodu pierwszej wygranej na Litwie. Pięć minut przed końcem czerwoną kartkę dostał rzecznik Legii Michał Kocięba za „dyskusje” z sędzią. W ostatnich minutach, grając w osłabieniu, dzielnie się broniliśmy, ale próbowaliśmy również atakować.

Ostatecznie skończyło się na skromnym 1:0, a MVP spotkania został Stefan. – Po raz kolejny potwierdziło się, że jeśli tylko gramy przeciwko drużynie samych dziennikarzy to obojętnie z jakiego są kraju potrafimy się świetnie bawić… a i wyniki nie są najgorsze – podsumował nasz mecz trener Jagoda.

Litwa – Polska 0:1 (0:1). Bramka: Błoński (30.). Skład: Tuszyński – Brzozowski, Gilarski, Sak, Lepa – Remplewicz, Kocięba, Sołdan, Tuzimek, Twarowski – Błoński. Grali także: Olkowicz, Pyffel, Feddek i Pawłowski.

Zdjęcia w MULTIMEDIACH

/rb/