18.05.2022

Karne w Sewilli i we Florencji (WIDEO)

18 maja (środa), Florencja
Florencję nawiedziła niedawno fala drobnych trzęsień ziemi, z których najsilniejsze osiągnęło 4 punkty w skali Richtera. Mieszkańcy mogli poczuć jak ściany drżą, a meble przesuwają się po mieszkaniu. To jednak nic z w porównaniu z tym, co czekało stolicę malowniczej Toskanii w związku z przyjazdem Reprezentacji Dziennikarzy.
Do miasta Dantego pojechaliśmy na zaproszenie naszego zawodnika Janka Błońskiego (prywatnie syna naszej 9-tki, Roberta Błońskiego z Przeglądu Sportowego), który na czas swoich studiów doktoranckich we Włoszech został wypożyczony z Reprezentacji Dziennikarzy do drużyny swojego uniwersytetu IUE Calcio. Międzynarodowa ekipa złożona głównie ze studentów i pracowników uczelni, walczy obecnie o 3. miejsce w lokalnej lidze. W przerwie między swoimi rozgrywkami zaprosiła nas na mecz towarzyski.
W połowie maja wreszcie udało nam się znaleźć dogodny dla większości termin i we wtorkowy wieczór zawitaliśmy pod Santa Croce, gdzie w samym środku zabytkowej starówki, tuż obok rzeki Arno, nocowała większość z nas. Ze względu na ograniczenia lokalowe pozostali zatrzymali się w innym hotelu. Dostateczną rekompensatą był taras widokowy na dachu, z którego roztaczała się panorama na miasto i widoczną z każdego punktu, górującą nad pozostałymi budynkami kopułę słynnej katedry.
Środę zaczęliśmy niespiesznie od spaceru po starówce i klasycznego włoskiego espresso. Oglądając Il Duomo, Ponte i Palazzo Vecchio, chodząc między wąskimi średniowiecznymi uliczkami, czekaliśmy na gwóźdź programu czyli popołudniowy sparing. Warunki najlepiej opisałby Piotr Ćwielong: „Jest ciężko. Środa, godzina 18:30, słońce świeci – pogoda też nie dopisuje do grania w piłkę…”. Upał był iście sierpniowy i teraz trochę łatwiej zrozumieć nam decyzję o przesunięciu mundialu na grudzień.
Nasi rywale przystąpili do meczu w okrojonym składzie i zmęczeni po ligowej potyczce dnia poprzedniego, co zapewniło nam początkową przewagę. Ze względu na braki kadrowe Janek Błoński, który początkowo miał grać po jednej połowie w obydwu drużynach, musiał całe spotkanie grać z kolegami z uczelni. Grę kończyli z nominalnym bramkarzem ustawionym na skrzydle, jako że chętnych do bronienia było dwóch, a zawodników z pola dziewięciu… Mimo to, gospodarze przyzwyczajeni do warunków pogodowych i własnego boiska, jako pierwsi stworzyli dwie groźne sytuacje, ale w każdej z nich na wysokości zadania stawał nasz
„Gabor” – Grzegorz Jędrzejewski. W końcu i my złapaliśmy rytm, choć mecz toczył się głównie w środkowej części boiska i nie brakowało bezpośrednich starć. „0-0 po bezbarwnej” i „typowy mecz walki” nikogo by jednak nie zadowolił – w końcu w polu karnym odnalazł się Krzysiek Marciniak, przełożył obrońcę i pewnie pokonał bramkarza rywali. Pierwszą połowę kończyliśmy prowadząc 1-0.
W drugiej części gra nadal toczyła się adekwatnie do warunków pogodowych i choć obydwie drużyny stwarzały sobie okazje, to nadal świetnie bronił Gabor a pod przeciwną bramką niewiele pomylił się Patryk Bieńkowski… W końcu kolejny rajd lewym skrzydłem przeprowadził Janek Błoński, dograł piłkę na piąty metr, gdzie – jak Ruud van Nisterlooy – czekał już na piłkę holenderski snajper IUE Calcio i wreszcie znalazł sposób na pokonanie Gabora.
Regulaminowy czas gry zakończył się remisem i przyszła pora na rzuty karne. Obydwie drużyny rozpoczęły od pewnych trafień, choć przy pierwszych dwóch uderzeniach przeciwników piłka prześlizgnęła się po rękach Gabora. Przy trzecim strzale Grzesiek Jędrzejewski świetnie wyczuł strzelającego i mimo silnego, precyzyjnego kopnięcia odbił piłkę. W ostatniej serii strzelec gola dla IUE Calcio się pomylił, tym razem przeniósł piłkę nad poprzeczką i… wygraliśmy!
Po zmaganiach na boisku, poszliśmy z naszymi rywalami na kolację i wspólne oglądanie finału Ligi Europy Eintracht Frankfurt – Rangers FC. Przy pizzy i tradycyjnych florenckich stekach przeżyliśmy deja vu – mecz finałowy miał identyczny scenariusz jak spotkanie, które rozegraliśmy kilkadziesiąt minut wcześniej: 1-1 w czasie gry i 5-4 w rzutach karnych!
W czwartkowy ranek co odważniejsi z nas ruszyli na Fiesole, wzgórze znajdujące na północy miasta. Tym, którym mecz i toskańskie słońce bardziej dały w kość, wystarczyła dolina Arno i uroki Florencji. Niestety, nie zdążyliśmy zobaczyć i zwiedzić wszystkiego, co byśmy chcieli, bo już wieczorem czekał na nas samolot w Bolonii. Czekamy więc na rewanż!

Reprezentacja Dziennikarzy – IUE Calcio 1:1 k. 5:4
RD: G.Jędrzejewski – P. Gołos, M. Walkiewicz, M. Lepa, M. Bednarczyk – C. Olbrycht, M. Kocięba, P. Bieńkowski, M. Pawłowski, K. Marciniak (gol) – M. Papierz oraz D. Tuzimek, J. Kowalski, A. Gilarski, M. Sołdan i R. Błoński.
/bjr/