06.09.2007

Lepsi od kadry A

Lato w Polsce nie dopisało, dlatego blisko tygodniowy pobyt w Portugalii był jak wakacje.

Dzień pierwszy – poniedziałek 3 września

Lecieliśmy z przesiadką w Genewie i oba samoloty były opóźnione… Informacja o opadnięciu Agnieszki Radwańskiej z US Open dotarła do nas w Szwajcarii. Na lotnisku w Lizbonie czekał na nas Jose, który zajmował się naszą grupą w czasie całego pobytu. W hali przylotów był też tłum kibiców, którzy przyszli przywitać jedynego portugalskiego medalistę lekkoatletycznych mistrzostw świata w Osace – do tego złotego – trójskoczka. W drodze do hotelu Eden w Monte Estoril, z okien autobusu, zobaczyliśmy „największą toaletę Portugalii” jak kibice Benfiki mówią o stadionie Sportingu, który jest ozdobiony kolorowymi płytkami azulejos. Dzień zakończyliśmy na promenadzie nad Oceanem Atlantyckim. Piwo smakowało wspaniale…

Dzień drugi

Trenowaliśmy na bocznym boisku Stadionu Narodowego w Lizbonie. Na kultowej surferskiej plaży Giuncho złapaliśmy trochę słońca, a kilku najodważniejszych spróbowało zmierzyć się z falą na desce. Kuba Kwiatkowski dał z siebie wszystko i wracał na brzeg w asyście ratownika. Nieco przegłodzeni przyjechaliśmy na kolację do hotelu.

Dzień trzeci

Zwiedzanie Lizbony. Wieża Belem, klasztor Hieronimitów z grobowcem Vasco da Gamy, tzw. Pink House, czyli siedziba prezydenta Portugalii, górujący nad stolicą zamek Sao Jorge, nowe miasto w mieście, czyli tereny EXPO 1998 – to wszystko widzieliśmy i obfotografowaliśmy. W Katedrze Lizbońskiej Jose wytłumaczył nam, że święty Antoni z Padwy, to tak naprawdę Portugalczyk. Obiad zjedliśmy na świeżym powietrzu przy Casa Dos Biscos nad Tagiem. Wino lało się strumieniami. Do hotelu wróciliśmy kolejką.

Dzień czwarty – czwartek 6 września

Mecz na stadionie trzecioligowego klubu w Mafrze zaczął się z godzinnym opóźnieniem. My byliśmy już gotowi do gry, a rywali nie było. Portugalczycy twierdzili, że to my przyjechaliśmy za wcześnie. Trzon drużyny Portugalii stanowili dziennikarze z Lizbony, uzupełnieni kilkoma „tubylcami” z Mafry. Grali też trzej byli reprezentanci Portugalii ze Sportingu, obecnie komentatorzy: Manuel Pedro Gomes, Filipe oraz Carlos Xavier.

Dwa razy przegrywaliśmy. Obie bramki dla rywali zdobył Rocha (Sport TV). Na 1-1 wyrównał Maciej Sołdan i takim wynikiem zakończyła się pierwsza połowa. Po przerwie z rzutu wolnego trafił Michał Kocięba. Mimo kilku sytuacji zwycięską bramkę zdobyliśmy dopiero w doliczonym czasie. Piłkę wywalczoną przez Marka Skalskiego do pustej bramki kopnął Radosław Pyffel.

Mecz wzorowo – bez liniowych – prowadził pan Pereira, który sędziował na mistrzostwach świata i Europy.

O naszym zwycięstwie napisały O JOGO oraz RECORD.

TAKA RELACJA POSZŁA W ŚWIAT:

7. września 2007, godz: 13:29 Dziennikarze ograli Portugalczyków

Dwa dni przed meczem Portugalia – Polska zmierzyły się reprezentacje dziennikarzy obu krajów. Spotkanie zakończyło się wygraną 3:2 przedstawicieli polskich mediów. Walka o zwycięstwo trwała do ostatniej minuty. Decydującego gola Polacy strzelili już w doliczonym czasie gry.

Bramki dla reprezentacji Polski dziennikarzy zdobyli: Maciej Sołdan (Giga Sport), Michał Kocięba (Biuro prasowe PZPN) oraz Radosław Pyffel (Newsweek).

Po spotkaniu polscy żurnaliści życzyli sobie, by w sobotę na Estadio da Luz, gdzie o eliminacyjne punkty zagrają pierwsze reprezentacje, było równie wiele emocji, a mecz zakończył się podobnym wynikiem. Ich optymizmu nie podzielali rzecz jasna portugalscy koledzy po fachu, którzy jednak z uznaniem wypowiadali się o zespole Leo Beenhakkera.

Mecz reprezentacji dziennikarzy Portugalia – Polska 2:3 (1:1)

Bramki:
1:1 Maciej Sołdan (Giga Sport)
2:2 Michał Kocięba (Biuro prasowe PZPN)
2:3 Radosław Pyffel (Newsweek)

Polska: Jakub Kwiatkowski – Paweł Sikora, Adam Romer, Piotr Gołos, Tomasz Zubelewicz – Robert Zieliński, Maciej Sołdan, Dariusz Tuzimek, Michał Kocięba – Cezary Olbrycht, Piotr Wierzbicki. Na zamiany wchodzili: Andrzej Twarowski, Radosław Pyffel, Marek Skalski, Jacek Kowalski, Tomasz Kiryluk. Trener: Wojciech Jagoda

(ASInfo)

Dzień piąty

Wydało się, że wczorajszy bohater – Radek – ma urodziny. Część grupy odwiedziła winiarnię w Azeitao, a potem leniuchowała na plaży w Sesimbrze. Odpadło zwiedzanie Setubal. Wieczorem byliśmy na konferencji Beenhakkera i treningu reprezentacji na Estadio da Luz. Dzień kończyliśmy w lizbońskiej dzielnicy Bairo Alto („górne miasto”).

Dzień szósty

Portugalia – Polska 2:2. Krzynówek bohaterem ostatniej akcji, Awans coraz bliżej. Oglądaliśmy mecz na żywo na stadionie i byliśmy pod wrażeniem atmosfery. Portugalczycy uwielbiają Cristiano Ronaldo!

Dzień siódmy

Wracamy. Szło nam jak po grudzie. Zaczęło się od spóźnienia autobusu – skończyło zaginięciem bagaży. Po drodze był alarm bombowy na lotnisku w Lizbonie, zasłabnięcie pasażera w samolocie i długie czekanie na odlot do Barcelony. Bagaże dotarły do Warszawy dopiero w poniedziałek.

PS. Radek dopisał kolejne kultowe powiedzonko do słownika drużyny. Po chińskim szanowni, jest portugalskie ale mamy farta w życiu!

Zobacz zdjęcia z Portugalii TUTAJ.

/spa/