Nasi trzej „Szkoci”
30 czerwca (piątek)
Bilans miesiąca popsuli nam „Szkoci”, którzy okazali się Anglikami. Zawodnicy z Immingham Town Football Club (7. poziom rozgrywkowy Lincolnshire Football League) przyjechali do Polski pozwiedzać, pobawić się i pograć w piłkę.
Wichura, która narobiła zniszczeń w całej Warszawie dzień wcześniej, uszkodziła ogrodzenie boiska na stadionie Marymontu. Gdyby płot przechylił się w drugą stronę…
Już traciliśmy nadzieję, że mecz dojdzie do skutku. Minęła umówiona godzina, a rywali nie było. Pojawili się z opóźnieniem. Było ich tylko 6. Jak tłumaczyli, większość drużyny zatrzymały w Anglii obowiązki rodzinne i praca. Miny nam zrzedły, ale postanowiliśmy ratować sytuację. Chwilę zajęło nam negocjowanie po ilu gramy i jak zmniejszamy boisko. Nazywani przez nas Szkotami Anglicy chcieli grać na duże bramki. Wybraliśmy jednak te mniejsze, ustawiliśmy je na linii 16-tki i wypożyczyliśmy rywalom Adama Romera, Macieja Boneckiego, Piotra Przybysza i Daniela Olkowicza. Dzięki temu mogliśmy zacząć w 10-osobowych składach. Gdy dojechał siódmy Anglik, „Olo” wrócił do nas. Przez kilka minut był naszym jedynym zmiennikiem. Wszedł szybko za Marcina Pawłowskiego, któremu odnowiła się kontuzja mięśnia dwugłowego. Obowiązki reżysera gry wziął na siebie Filip Surma.
Okazało się, że trafiliśmy na dobrze zorganizowanego rywala (najmłodszy zawodnik miał 18 lat, najstarszy – 36), który w niczym nie przypomina np. drużyny szkockich kibiców Tartan Army, którą rozbiliśmy dwucyfrowo. Przegraliśmy zasłużenie 2:4, a od rywali możemy się uczyć pozytywnej mobilizacji kolegów na boisku.
RD – Immingham Town Football Club 2:4 (1:2). Gole: Gołos (1:2), Skalski (2:3). RD: Szuba – Skalski, Gilarski, Gołos, Sikora – Jankowski, Surma, Pawłowski, Wierzbicki, Kocięba oraz Olkowicz.
/spa/