09.01.2011

Orkiestra na Bemowie

9 stycznia (niedziela), Warszawa

Po raz kolejny wzięliśmy udział w silnie obsadzonym turnieju Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, tradycyjnie odbywającym się w dobrze nam znanej Hali Piłkarskiej na Bemowie.

Imprezę w której udział wzięło kilkanaście ekip, komentował komentator Polsatu Bożydar Iwanow. Zostaliśmy od razu dokooptowani do półfinału imprezy, w którym znalazły się też drużyny Akademii Wychowania Fizycznego, Młodej Legii i Hutnika Warszawa.

W pierwszym meczu (20 minut, czterech zawodników plus bramkarz) przyszło nam się zmierzyć z „akademikami”, z którymi w kilku poprzednich turniejach toczyliśmy zacięte boje. Nie inaczej było i tym razem. Pierwsze minuty to typowe piłkarskie szachy. Spotkanie szybko jednak zaczęło układać się po naszej myśli, bo sprytnym strzałem tuż przy słupku, piłkę w siatce umieścił Marcin „Pawłoś” Pawłowski. Od tamtej pory obraz gry uległ zdecydowanej zmianie. Ciężar gry przeniósł się pod naszą bramkę, gdzie zagęszczając pole gry, próbowaliśmy przetrzymać napór AWF. Niestety, po zaskakującym strzale z rzutu wolnego i przypadkowym „samobóju”, szala przechyliła się na stronę rywali. Mogliśmy jeszcze odwrócić losy spotkania, mieliśmy bowiem sporo klarownych sytuacji, ale nie udało nam się ich wykorzystać. Trzecia bramka dla rywali która padła w ostatniej minucie, była już bez znaczenia. Przegraliśmy 1-3.

Porażka po wyrównanym meczu najbardziej bolała komentatora Canal Plus Rafała „Dębinę” Dębińskiego, który z wściekłości demolował skrzynki z napojami przy linii bocznej. Jak stwierdził, bardzo ostrzył sobie zęby na pojedynek z drużyną Młodej Ekstraklasy Legii Warszawa, w której występowali zawodnicy, którzy podpisali zawodowe kontrakty, między innymi Michał Żyro, Jakub Szumski, a także Szczęsny junior. Młodzież wspomagana była przez trenera Jacka Magierę, nomen omen rocznik 1978, a więc dużo młodszego niż niejeden z nas. Wydawało się, że szansę konfrontacji z nadziejami Legii pogrzebaliśmy porażką z AWF. O 3. miejsce mieliśmy zagrać z gorszym z pary Hutnik – Młoda Legia. Nie przypuszczaliśmy wówczas, że legioniści gładko ulegną 0-3 i życzeniu wyjątkowo umotywowanego „Dębiny” stanie się zadość.

Tym razem początek nie poszedł nam już tak dobrze. Zanim się obejrzeliśmy przegrywaliśmy już 0-4, tracąc bramki po prostych i wydawałoby się niewymuszonych błędach (np. Jacek Magiera niczym kameleon tak „wkleił się” w naszą linię obrony, że … otrzymał podanie na pustą bramkę).

Po pierwszych 10 minutach, o których chcielibyśmy zapomnieć, doszło do najbardziej zagadkowego momentu całego turnieju, czyli zaskakującej metamorfozy. Jedni tłumaczą ją faktem, iż zawodowcy osiągnąwszy bezpieczne prowadzenie, myślami byli już przy kolejnym treningu, zaś inni zmianą pokoleniową, zarzucając pokoleniu facebooka inne podejście do futbolu: „Myśmy kopali się po kostki w błocie, wiedząc na czym polega prawdziwa walka, oni zaś to plastikowe pokolenie wychowane na sztucznych nawierzchniach, którzy wychodzą sobie pograć”.

Niezależnie od tego, która interpretacja jest bliższa prawdy, fakty były takie, że od tej pory narzuciliśmy swoje warunki gry, a drużyna Młodej Legii została zepchnięta do głębokiej – momentami desperackiej – defensywy, nie raz ratując się wybijaniem piłki w aut lub na uwolnienie. Raz za razem z naszej połowy wychodziły wyprowadzane przez Rafała Dębińskiego i Piotra Gołosa płynne i pełne polotu ataki, które kończyły się groźnymi strzałami… i golami! Jako pierwszy sygnał do ataku dał świetnie tego dnia dysponowany Marcin Pawłowski, który po indywidualnej akcji wpisał się na listę strzelców. Później wspaniałą zespołową akcję , wykończył płaskim strzałem w długi róg Piotr Gołos. Gdy po szybkim wyprowadzeniu piłki, kontaktową bramkę na 3-4 zdobył ponownie „Pawłoś”, renomowanym rywalom w oczy zajrzał strach.

Mieliśmy już rywala na przysłowiowym widelcu, choć sekundy z boiskowego zegara, umykały coraz szybciej. Mimo kilku groźnych akcji, po których cała ławka rezerwowych razem z trenerem Jagodą aż podskakiwała z radości (w przekonaniu, że to już gol!), nie udało nam się wyrównać. Gdy sędzia gwizdnął po raz ostatni, piłkę z linii bramkowej czubkami palców wygarniał bramkarz Młodej Legii!

Turniej, po rzutach karnych, wygrała drużyna Hutnika Warszawa. Mimo czwartego miejsca chcielibyśmy grać z takim zębem, determinacją i charakterem do końca świata i o jeden dzień dłużej!

Reprezentacja Dziennikarzy – AWF 1:3
Marcin Pawłowski

Reprezentacja Dziennikarzy- Młoda Legia 3:4
Marcin Pawłowski 2, Piotr Gołos

/radek/