02.06.2007

Tercet bramkarzy w Giżycku

sobota, 2 czerwca 2007, Giżycko

Sporo emocji dostarczyła nam podróż do Giżycka. Były akcenty komediowe – jedna z wycieraczek kończyła pracę poza szybą autobusu (!), był też moment dramatyczny, gdy ostry zakręt drogi w lesie okazał się nieco za wąski. Za kierownicą siedział pan Marian, ochrzczony przez trenera sobowtórem Michela Platiniego.

Mazury odwiedziliśmy z okazji VII Europejskiego Weekendu Piłkarskiego (1-3 czerwca) w Giżycku.

Przynieśliśmy szczęście piłkarzom miejscowej drużyny. Mamry Giżycko po siedmiu porażkach z rzędu pokonały w 24. kolejce IV ligi Motor Lubawa 2:1.

Przed meczem burmistrz Giżycka Jolanta Piotrowska wręczyła nam kilka pamiątek.

Trener Jagoda zaskoczył wszystkich, a z pewnością to nie jest jego ostatnie słowo. Po raz pierwszy w historii w pierwszym składzie Reprezentacji wyszło trzech bramkarzy! Bronił Tomasz Kiryluk, natomiast Jacek Kowalski (burmistrz Nowego Dworu Mazowieckiego) z Kubą Kwiatkowskim stworzyli duet napastników.

Na obronie zagrali: Rafał Sak, Michał Luciński, Paweł Sikora i Piotr Wiszniowski (RAP). Pomoc tworzyli Marek Skalski, Michał Gąsiorowski, Robert Zieliński i Michał Kocięba (PZPN). Na ławce zaczęli Adam Malecki (RAP), Radek Pyffel i Daniel Olkowicz.

Naszymi przeciwnikami był zespół Oldboje Giżycko. Pod tą nazwą krył się mieszany skład złożony z trenerów drużyn młodzieżowych uczestniczących w turnieju Giżycko Cup, nauczycieli WF, wicemera ukraińskiego Dubna, zawodników Mamrów i bramkarza rezerw Lecha Poznań (Rafał Muranko). Gwiazdą przeciwników był zawodnik olimpijskiej kadry Janusza Wójcika (grał w eliminacjach; na igrzyska już nie pojechał) i pierwszoligowego Bełchatowa Jarosław Chwiałkowski, który zdobył jedną z bramek.

W większości meczowych statystyk byliśmy lepsi, ale rywale wygrali najważniejszą – bramkową. Pokonali nas 4:1 (2:0). Honorową bramkę na 3:1 zdobył z rzutu karnego Robert Zieliński (Polskapresse). Gole dla rywali zdobyli, oprócz wspomnianego Chwiałkowskiego, Marcin Łukaszewicz, Marek Radzewicz (trener Mateusza i Łukasza Brosiów, którzy trafili do Widzewa Łódź) oraz Rafał Sak (tak, niestety, to był samobój).

Szkoda tylko, że nie dopisała pogoda. Aura wystraszyła kibiców. Kończyliśmy mecz w deszczu, przy pustych trybunach. Drogę ze stadionu do Centralnego Ośrodka Sportu, gdzie mieszkaliśmy, pokonaliśmy biegiem, spiesząc się na wspólne oglądanie meczu Polski z Azerbejdżanem w eliminacjach mistrzostw Europy (3:1).

Kolejnym punktem programu był rejs statkiem. Dla większości z nas to był dopiero początek wieczoru……

Zdjęcia z Giżycka do zobaczenia w dziale MULTIMEDIA.

/spa/