18.12.2010

Turniej w Jeleniej Górze

17 grudnia (piątek), Jelenia Góra

Już po raz czwarty zagraliśmy w Turnieju GWIAZDY NA GWIAZDKĘ rozgrywanym w Jeleniej Górze tradycyjnie w ostatni przedświąteczny weekend roku.

Mimo trudów podróży (prawie 500 km), okrojonego składu (musieliśmy podzielić ekipę, bo dzień po dniu czekały nas zawody w Jeleniej Górze i Suwałkach – patrz mapa Polski), braku czasu na aklimatyzację, silnej konkurencji, drewnianego parkietu, na którym rzadko rozgrywamy spotkania, wiatru w oczy i stronniczych sędziów zakończyliśmy turniej na miejscu medalowym.

1. Ale po kolei. W pierwszym spotkaniu (skład: Tomasz Lipiński, Andrzej Twarowski, Cezary Olbrycht (Canal Plus), Marcin Lepa (Polsat Sport), Radek Pyffel (Newsweek), Maciej Sołdan (Gigasport) oraz gościnnie Rafał Kędzior (Orange Sport) i Jacek Ziobro (satyryk) została rzucona na „głęboką wodę” w postaci meczu z GWIAZDAMI POLSKIEJ PIŁKI.

Rywali poprowadził świeżo upieczony reprezentant Polski – Grzegorz Sandomierski, a w polu brylowali Marcin Robak, Michał Kucharczyk, Janusz Gancarczyk, Marcin Komorowski, Janusz Gol czy Jakub Rzeźniczak. Wynik 1:6 (honorowy gol Tomasza Lipińskiego) jak to w piłce bywa, nie oddaje do końca prawdy o tym spotkaniu. A prawda była taka, że POWINNIŚMY PRZEGRAĆ ZNACZNIE WYŻEJ!!!

2. Każdy znajdzie swojego chłopca do bicia, czyli mecz numer 2. Naszym przysłowiowym „chłopcem do bicia” okazały się dziewczęta z czwartej drużyny polskiej ligi – czyli AZS Wrocław. Nie było żadnej taryfy ulgowej (nas też GWIAZDY nie oszczędzały)!!!

Dżentelmani zostali w szatni, na boisku było 6:0. Łupem bramkowym podzielili się Andrzej Twarowski – 3, Radek Pyffel – 2 oraz Marcin Lepa.

3. Gramy o mistrza – czyli mecz numer 3. W związku z tym, że gospodarze turnieju, drużyna o nazwie PRZYJACIELE GOLA (nie Janusza Gola, choć on pewnie też ma przyjaciół) pokonali GWIAZDY POLSKIEJ PIŁKI niespodziewanie stanęliśmy przed szansą wygrania całego turnieju. Warunek – pokonać PRZYJACIÓŁ GOLA (w składzie m.in. Jarosław Lato, Remigiusz Jezierski, Janusz Kudyba czy Radosław Kałużny).

Stawka meczu niestety trochę związała nam nogi. Wprawdzie przy 0:1 i 0:2 mieliśmy dobre okazje, ale w końcu nic „do sieci” przeciwnika nie wpadło. Gol na 0:3 „podciął nam skrzydła”, bramka na 0:4 była trochę przypadkowa. Przy 0:5 ludzie zaczęli wychodzić z sali, końcowe 0:6 przyjęliśmy z westchnienie ulgi.

ZA ROK WAM POKAŻEMY!!!

/cez/